Gdyby wybory samorządowe odbyły się w najbliższą niedzielę, na obecnego prezydenta Poznania głos oddałoby 49,5 proc. ankietowanych. Drugi byłby kandydat PiS Szymon Szynkowski vel Sęk z wynikiem 14,4 proc.. Na Tomasza Lewandowskiego z Lewicy zagłosowałoby 11,4 proc., a na Jarosława Pucka 7,1 proc.
Prof. Jacek Trębecki z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu zauważa, że Rzeczpospolita nie podaje podstaw metodologicznych badania, czyli sposobu realizacji sondażu, grupy badanej, wielkości próby i jej reprezentatywności.
"Te wyniki mogą zaskakiwać. Zwłaszcza tak wysoka frekwencja, która jest charakterystyczna dla sytuacji mobilizacji i zagrożenia" - mówi prof. Jacek Trębecki.
Kandydat lokalnej opozycji, a w sensie politycznym partii rządzącej nie osiągnął nawet stopnia poparcia, który by go do tego predestynował chociażby z wielkości elektoratu Prawa i Sprawiedliwości. Można by z tego wyciągnąć wniosek, że ludzie głosujący na PiS w skali lokalnej wyrazili swoje poparcie dla Jaśkowiaka. To zaskakujące i paradoksalne, stąd to pytanie o metodologię.
- wyjaśnia prof. Jacek Trębecki.
Według sondażu IBRiS frekwencja wyniosłaby ponad 64 proc., do czego należałoby dodać tych, którzy na pytanie o udział w wyborach odpowiedziało "raczej tak", czyli 18,5 proc.. Z badania dla Rzeczpospolitej wynika, że urzędującego prezydenta miasta dobrze ocenia 81 proc. ankietowanych, średnio 22 proc., a źle 4 proc..