"Areną walki politycznej i prezentowania dozwolonej krytyki władzy publicznej nie może być budynek kościoła zwłaszcza w czasie mszy" - mówiła dziś prokurator Anna Fellenberg-Kokocińska.
To postępowanie nie jest miejscem do debaty nad rolą i wpływem kościoła katolickiego w Polsce. Oskarżeni znaleźli się przed sądem nie dlatego, że wyrazili określone poglądy sprzeczne z linią polityczną partii rządzącej, ale dlatego, że naruszyli uczucia religijne innych osób w postaci swobodnego i niezakłóconego udziału w akcie religijnym, jakim jest msza święta
- mówiła prokurator.
Prokuratura w tej sprawie oskarżyła 32 osoby o złośliwe przerwanie mszy, w której uczestniczyło 170 wiernych. Protestujący na początku kazania wyszli do głównej nawy kościoła z transparentami i głośno skandowali hasła. Po tym, jak protestujący nie reagowali na prośby odprawiającego mszę, ksiądz przerwał nabożeństwo. Do kościoła wezwano policję.
Oskarżeni nie przyznają się do winy. Twierdzą, że mszę przerwał ksiądz, a nie oni. Przekonują, że ich protest był spontaniczny. Dowodem w sprawie są między innymi nagrania wykonane w katedrze, ale był to czas obostrzeń sanitarnych i uczestnicy protestu mieli na twarzach maseczki. Obrońcy kwestionują ten dowód i ustalenia specjalisty, który na zlecenie prokutury, by zidentyfikować protestujących, wykorzystał program do rozpoznania twarzy.