Na swoim facebookowym profilu Szymon Kandulski od samego początku wyprawy pisał, że pada i końca deszczu nie widać. Polska 4 maja żegnała go chłodem i delikatnym deszczem. W Czechach padało mocniej. Austria i Słowenia, to już prawdziwe ulewy, lokalne podtopienia i zapowiadane w mediach zagrożenie powodziowe. Do tego doszły kłopoty ze zdrowiem. Stąd decyzja o powrocie do domu. Rowerzyście z Lwówka towarzyszył Tomasz Wachoński z Opalenicy. On zmienił trasę i ruszył do Hiszpanii. Obaj chcieli objechać Bałkany i po przejechaniu ponad ośmiu tysięcy kilometrów w połowie sierpnia mieli wrócić do Polski.