Polacy pracujący w Moskwie wspólnie obejrzeli mecz Polska - Kolumbia. Część z nich była wcześniej na stadionie Spartaka, gdy Polska przegrała z Senegalem. Po pierwszym meczu rozczarowanie grą Biało - Czerwonych szybko minęło i z nadzieją czekali na spotkanie z Kolumbią.
Jednak po porażce w Kazaniu nie ukrywali rozgoryczenia. "Nie zaśpiewamy nawet - Polacy nic się nie stało, bo to tym razem nie przejdzie” - mówią kibice. Rozczarowani grą Polaków są także rosyjscy komentatorzy sportowi. Część z nich widziała w Biało - Czerwonych faworytów mundialu i nawet w trakcie transmisji nie ukrywali swoich sympatii dla Polski.
Chyba ten pan źle się odżywia, czyta jedynie słuszną prasę (GPC) i słucha toruńskiej rozgłośni. Z tego co pamiętam, to za czasów komuny polscy
piłkarze i inni sportowcy wygrywali i światową czołówkę tworzyli.
Przemysłowo Polska też w pierwszej dziesiątce się mieściła.
Stare porzekadło mówi, że jaka gospodarka taki i sport.
A nasi sportowi działacze o WPROWADZENIE naszych narodowych sportów na światowe areny walczyć powinni.
Takie dyscypliny jak marsze i biegi ekstremalnie pokutne z krzyżami, odmawianie różańców na czas, religijno-lednickie pląsy, pijaństwo i pijackie rajdy samochodami, znów by Polakom szanse na czołowe miejsca dały.
I rację ma Słuchaczka.
A ja się zastanawiam, kiedy wreszcie ten naród po tylu różnych, nękających go od wieków klęskach nauczy się pokory.
Nie tej katolickiej, ale takiej zwykłej i ludzkiej.
Wszak buta, pycha i bezczelna pewność zwycięstwa wyrykiwane przez oszalałych kibiców polskich po prostu przerażały.
A do tego jeszcze ten kundel ze swymi wróżbami.
Obłęd.
Który na szczęście się skończył.
Zaś ci co o zwycięstwie w piłce kopanej nad Kolumbijczykami myśleli, równie dobrze mogli by Skandynawom lub innym europejczykom nad Polakami w pielgrzymowaniu, nocnych marszach lub biegach pokutnych czy ekstremalnych drogach krzyżowych życzyć.
Zero szans dla tamtych.
Każdy kraj ma swoje sporty narodowe i tego trzymać się powinien.