Wnioski z pracy prokuratury przybliżą do ustalenia dokładnych okoliczności i ewentualnych sprawców.
Zebrano zeznania i zabezpieczono dokumentację, ale kluczowe są wyniki ekspertyz. Na nie będzie trzeba poczekać kolejne tygodnie – przyznał rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, Łukasz Wawrzyniak.
Do 31 sierpnia przewidziany jest termin dostarczenia opinii dotyczącej przebiegu akcji ratowniczej
- mówi Wawrzyniak.
Dłużej będzie trzeba natomiast poczekać na opinię naukowców Politechniki, na temat przebiegu sierpniowego pożaru.
Ona dotyczy stworzenia takiego obrazu 3D, na którym zobaczymy jak ten pożar się rozprzestrzeniał
- dodaje prokurator Wawrzyniak.
Po zapoznaniu się z opiniami prokuratura przedstawi wyniki śledztwa. Termin zakończenie przedłużono do grudnia.
Przypomnijmy, do pożaru w kamienicy przy ul. Kraszewskiego w Poznaniu doszło w weekend z 24 na 25 sierpnia ubiegłego roku, chwilę przed północą w nocy z soboty na niedzielę. Pierwsze zastępy PSP przybyły na miejsce po kilku minutach.
Początkowo informacje, przekazywane przez służby, nie wskazywały na to, że konsekwencje pożaru będą aż tak tragiczne. W niedzielę rano, 25 sierpnia ubiegłego roku, przybyły na miejsce zdarzenia zastępca Komendanta Głównego PSP nadbryg. Józef Galica mówił na konferencji prasowej, że w trakcie prowadzonego rozpoznania „nastąpił dla nikogo tutaj nieoczekiwany wybuch (…) i najprawdopodobniej doszło do nieszczęścia”.
Mamy 11 rannych strażaków, w dalszym ciągu poszukujemy jeszcze dwóch strażaków, nie znamy do końca ich losu
- powiedział. Dodał, że poza strażakami poszkodowane zostały także trzy postronne osoby.
W trakcie akcji gaśniczej ewakuowano ok. 20 mieszkańców kamienicy, która się paliła, a także mieszkańców okolicznych budynków - ok. 100 osób. Miasto zapewniło ewakuowanym transport i zakwaterowanie w hotelu przy ul. Łozowej.
Na miejsce zdarzenia – chwilę po tym, jak otrzymał informacje o pożarze i o tym, że doszło do wybuchu, w którym poszkodowani zostali strażacy – przyjechał także zastępca Wielkopolskiego Komendanta Wojewódzkiego PSP st. bryg. Sławomir Brandt.
Wiedzieliśmy, że sytuacja będzie trudna. W momencie przyjazdu praktycznie cały budynek był w ogniu, wszystkie kondygnacje i dach. Strażacy byli opatrywani na zewnątrz budynku, wiedzieliśmy, że szukamy też niektórych z nich. Na miejscu były też zespoły ratownictwa medycznego, które część strażaków od razu transportowały do szpitali
– mówił mediom rano 25 sierpnia 2024 roku Brandt.
Obecny na miejscu zdarzenia rzecznik prasowy Komendanta Głównego PSP st. bryg. Karol Kierzkowski powiedział wówczas PAP, że na miejscu działa ok. 100 strażaków i 30 specjalistycznych samochodów ratowniczych, w tym grupy specjalistyczne z Poznania i Łodzi. Zaznaczył, że ratownicy mają wystarczającą liczbę ludzi, sprzętu oraz psów ratowniczych. Kierzkowski poinformował również, że ratownicy ręcznie odgruzowują konstrukcję budynku.
Będziemy przechodzili do piwnicy, bo widzimy, że tam są przestrzenie, tam jest miejsce gdzie nasi strażacy prawdopodobnie się znajdują
- ocenił.
Kierzkowski, pytany czy jest kontakt z uwięzionymi strażakami, odpowiedział, że był jeszcze na początku akcji.
Teraz już tego kontaktu nie mamy. Mamy wytypowane miejsce, gdzie najprawdopodobniej się znajdują i do tego musimy odgruzować ręcznie belki drewniane, które pospadały, bo zawaleniu uległy poszczególne kondygnacje, które były z elementów drewnianych. Siła eksplozji, a także pożar spowodowały, że zawaliły się wszystkie trzy kondygnacje. Na poziom zero spadły te wszystkie belki i klatka schodowa. To nam utrudnia dotarcie
- relacjonował.
Podkreślił jednocześnie, że ratownicy idą po żywych strażaków.
Nie tracimy tej nadziei, choć wiemy, że czas nie jest naszym sprzymierzeńcem. Wierzymy, że kolegów stamtąd wydobędziemy
- zaznaczył.
Nieopodal miejsca pożaru od wczesnych godzin porannych zaczęli gromadzić się lokatorzy pobliskich budynków, mieszkańcy miasta zainteresowani zdarzeniem i media. Niektórzy przechodnie przystawali przy odgrodzonej ulicy i pytali co się wydarzyło. Niektórzy wykonywali znak krzyża, inni przysłuchiwali się informacjom służb, które co pewien czas przekazywały wiadomości dziennikarzom.
Około południa do mediów i zebranych wokół mieszkańców dotarły tragiczne informacje. Premier Donald Tusk poinformował na portalu X, że obaj poszukiwani strażacy nie żyją.
Dwóch strażaków zginęło dzisiaj w trakcie akcji gaśniczej w Poznaniu. Cześć Ich pamięci! To prawdziwi bohaterowie naszych czasów
– napisał premier. Podkreślił, że rodziny ofiar otoczone zostaną opieką państwa.
Podczas briefingu wiceszef MSWiA Wiesław Leśniakiewicz poinformował, że zgłoszenie o pożarze było możliwe dzięki temu, że jeden z lokatorów budynku miał u siebie w mieszkaniu zamontowaną czujkę dymu.
To ona w pierwszym momencie zaalarmowała i dzięki temu podjęto działania związane z ewakuacją mieszkańców tego budynku
– mówił Leśniakiewicz.
Poinformował również, że miejsce pożaru zostało zlokalizowane około godz. 5 rano. Wiceminister zwracał jednocześnie uwagę na siłę wybuchu.
Jak rozmawialiśmy ze strażakami, to siła wybuchu była tak duża, że zrywało im hełmy z głów
- powiedział.