"Strajk Kobiet" w Poznaniu, Gnieźnie i Wrześni

Sobota była kolejnym dniem "Strajku Kobiet" na poznańskim Placu Wolności. Według policji wieczorem w centrum miasta zebrało się 500 osób. Uczestnicy zgromadzenia skandowali hasła: "Aborcja prawem, a nie towarem", "Wszystkich nas nie zamknięcie" oraz wulgaryzmy skierowane między innymi w stronę partii Prawo i Sprawiedliwość.

Protestujący na Placu Wolności odczytali swoje postulaty. Domagają się - jak mówili - dostępu do bezpiecznego przerywania ciąży, dofinansowania in vitro, likwidacji klauzuli sumienia czy lekcji religii prowadzonych w parafiach na koszt Kościoła.

"Chcemy zerwania Konkordatu" - mówiła kobieta na schodach Placu Wolności. "Precz z konkordatem, precz z konkordatem" - odpowiedzieli zebraniu na Placu Wolności. Inna z liderek poznańskiego protestu zwracała uwagę na działanie państwa. "Postulaty o których tutaj mówimy są sprzeciwem wobec zwijania państwa, które trwa od wielu lat. Nie chcemy liberalizacji i neoliberalizacji państwa. My chcemy, żeby państwo działało. Wykrzyczmy tutaj: feminizm socjalny, nie liberalny" - mówiła.

Protestujący wspominali również o sytuacji ekonomicznej kobiet. Chcą skutecznego ścigania alimentów oraz równości płac bez względu na płeć.

Zebrani na Placu Wolności przeszli przed siedzibę poznańskiej prokuratury. "Będą mieli problem, aby nas wszystkich zamknąć, bo wszyscy jesteśmy organizatorami tej manifestacji" - krzyczała jedna z uczestniczek.

Antyrządowe hasła także w Gnieźnie. Manifestacja przeciwników orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji przeszła przez miejską starówkę. Wg policji w gnieźnieńskiej demonstracji wzięło udział około 2 tys osób. Uczestnicy żądali ustąpienia obecnego rządu. Mieli ze sobą także hasła "Wuchta wiary za prawami kobiet" czy "Kaja Godek wrogiem kobiet".

Uczestnicy manifestacji mówili że wszytskie kobiety powinny wziąć udział w tej manifestacji bo to walczymy o nasze prawa mówiły kobiety. Niektóre przyprowadziły także swoje dzieci by jak mówiły "Żeby zobaczyły bo to dla nich teraz walczymy żeby się obudziły kiedyś w Polsce w której będą wiedziały że mają wolny wybór".

 - Też byśmy chcieli być teraz w domu i chronić własne zdrowie ale niestety rząd nas zmusił do tego. Uczestniczka marszu która powiedziała, że przyjechała specjalnie ze wsi żeby w Gnieźnie wziąć udział w manifestacji mówiła, że trochę boi się koronawirusa bo nie jest już młodą osobą i ma chorego męża w domu, dlatego nie idzie w tłumie tylko obserwuje z boku.

Organizatorzy demonstracji apelowali o to, zeby uczestnicy mieli założone na twarzy maseczki, zachowywali się bez agresji i nie reagowali na potencjalne prowokacje.

Kolejny protest po niedawnym orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji eugenicznej odbył się wieczorem we Wrześni. Część jego uczestniczek pojawiła się w białych czepkach i czerwonych pelerynach - kostiumach kobiet zwanych "podręcznymi", z feministycznej powieści Margaret Atwood. Wśród przemawiających była poznańska posłanka Katarzyna Ueberhan z partii Wiosna.

Katarzyna Ueberhan powiedziała nam, że na prośbę inicjatorów wrzesińskiego protestu wsparła go swoim autorytetem poselskim, ponieważ młodzi uczestnicy nie wiedzieli, jak po ostatnich wypowiedziach polityków partii rządzących zachowają się służby porządkowe. Inicjatorka protestu Anna Tess Gołębiowska z kolei wyjaśniła nam, że w świetle badań jej znanych, na takich wydarzeniach pod gołym niebem, ryzyko zakażenia koronawirusem wzrasta o 2-3 procent, a o wiele łatwiej zakazić się w budynkach takich jak kościół, których rząd nie zamyka.

Według organizatorów w przemarszu ulicami miasta udział wzięło 2-3 tysiące osób; lokalne media oceniły, że "ponad tysiąc", a obserwujący to patrol policji i straży miejskiej, że było to trzysta osób.

Michalkiewicz/Muniak/Regulski