Wielkopolscy strażacy, którzy pomagali w gaszeniu pożarów w Szwecji, są już w domach. W poniedziałek wrócili z dwutygodniowej akcji. Z Wielkopolski wyjechała najliczniejsza grupa ratowników - ponad 60 strażaków i specjalistyczny sprzęt. W poniedziałek na autostradowym parkingu na wysokości podpoznańskiego Buku wyjątkowe powitanie zgotowali im koledzy - strażacy ochotnicy. Były syreny i wodna kurtyna.
- Z naszego województwa strażacy zawodowi reprezentowali całą naszą brać strażacką za granicą. Jesteśmy z tego dumni, że oni pojechali reprezentować nasz kraj do Szwecji, dlatego powitanie jest wyjątkowe - mówi Bernard Jankowski z OSP w Strykowie.
- To pierwszy taki przypadek w naszej historii, że specjalistyczna grupa gaśnicza pojechała za granicę. Wcześniej jednostki PSP wyjeżdżały, ale tylko wyjeżdżały do zdarzeń losowych, np. zawalenia budynków - mówi Marian Górczak z OSP Buk.
Strażacy przyznają, że akcja była trudna. W Szwecji dyżurowali przez całe doby. Po raz pierwszy gasili też pożary, jakich w Polsce nie ma.
- Tam struktura lasów jest zupełnie inna. Możemy powiedzieć, że misja zakończyła się sukcesem - mówią Paweł Klecha i Tomasz Grelak z wielkopolskiej grupy strażaków.
- Jedno z najważniejszych zadań, czyli obrona miejscowości Karbole, zakończyła się sukcesem. Dzięki naszym działaniom udało się obronić tę miejscowość przed rozprzestrzeniającym się pożarem. Generalnie wszystkie te działania były bardzo trudne - wyjaśnia Paweł Klecha.
- To było duże wyzwanie, również operacyjne. Przedsięwzięcie gigantyczne - ponad 20 tysięcy hektarów lasów, które płonęły. My na jednym z odcinków bojowych o długości siedmiu kilometrów. Mieliśmy do czynienia z kilkoma rodzajami pożarów lasów. Bezcenne, naprawdę, bezcenne doświadczenia - dodaje Tomasz Grelak.
Pożary w Szwecji są już opanowane. Trwa ich dogaszanie. Wielkopolscy strażacy, którzy wrócili z zagranicznej misji, będą teraz mieć trzy dni wolnego.