Pożar w Rychliku mimo, że nie objął dużego obszaru. Był bardzo groźny, bo ogień dotarł aż pod budynki mieszkalne. Spłonęło 90 arów młodego lasu. Aktualnie trwa dogaszanie – tłumaczy Arkadiusz Żyliński z JRG w Trzciance.
- W tym momencie sytuacja jest opanowana. Zastępy, które pracują na miejscu dogaszają pogorzelisko. W zasadzie nasze działania polegają tylko i wyłącznie na zlewaniu pojawiającego się ognia i lekkiego zadymienia. Dziesięć jednostek straży pożarnej brało udział w gaszeniu tego pożaru - dodaje Żyliński.
Strażacy od początku walczyli z silnym wiatrem, który przenosił płomienie na kolejne drzewa. Te miały sięgać nawet wierzchołków młodego drzewostanu. Chwilę grozy przeżyli również mieszkańcy.
- Siostra krzyczała pali się, my wszyscy wybiegliśmy z domu i telefon na straż. Na szczęście oni już wiedzieli i tu jechali. Moja siostra miała najgorzej, bo jej dom znajdował się najbliżej ognia i się rozpłakała, że to już koniec - mówiła jedna z mieszkanek.
- Człowiek nie wie co robić, chwyciłam wąż i chciałam lać. Ale mąż mówi, że nie mam się wygłupiać. Dopiero jak przyszedł pan ze straży, to mnie uspokoił i powiedział, że oni to wszystko opanują - dodawała kolejna.
Akcja gaśnicza trwała kilka godzin. Strażacy ustalają przyczyny pożaru.