Ojciec Ewy Tylman pozwał poznańska Spółdzielnię Uniwersum i jej podwykonawców. Wcześniej – w procesie, karnym, sąd skazał dwóch pracowników, którzy w Zakładzie Medycyny Sądowej w Poznaniu, otworzyli worek z ciałem i robili sobie zdjęcia. Andrzej Tylman ma żal, że sprawy o odszkodowanie nie udało się załatwić poza salą rozpraw.
- Ja cały czas przeżywam śmierć córki. Można było tę sprawę załatwić po dżentelmeńsku, ale nie chcieli. Do nas nikt się nie odezwał. Można było zadzwonić i nie spotkalibyśmy się w sądzie. Ktoś musi za to ponieść odpowiedzialność. Byliśmy przygotowani na pochówek dziecka, a dowiedzieliśmy się dodatkowo, że taka sytuacja wynikła – mówi.- Do ugody trzeba dwóch stron co najmniej. Do tego nie doszło, dlatego zdajemy się na rozstrzygnięcie sądu – podkreśla adwokat Mariusza Paplaczyk.
Pełnomocnik Andrzeja Tylmana adwokat Mariusz Paplaczyk dodaje, że sąd cywilny jest związany wyrokiem karnym. Będzie musiał teraz ustalić, czy zawinili także pracodawcy skazanych mężczyzn i zleceniodawcy przewozu zwłok.Pozwani domagają się oddalenia pozwu. Prezes Spółdzielni Uniwersum Piotr Szlingiert mówi, że jego firma dopełniła wszelkich procedur.
- Sprawa jest jasna. Był proces karny. sprawcy tego czynu zostali zidentyfikowani i skazani i to oni ponoszą odpowiedzialność względem rodziny. To z czym mamy w tej chwili do czynienia, ta rozprawa jest traktowana przez nas w kategoriach próby wyciągnięcia pieniędzy. Odpowiedzialność ponosi ten, kto dopuścił się czynu karalnego – informuje.
Prezes Uniwersum dodaje, że po ujawnieniu sprawy, winni pracownicy natychmiast zostali zwolnieni. Dziś sąd rozpoczął przesłuchiwanie świadków. Kolejna rozprawa w grudniu.