We wtorek w poznańskim Sądzie Rejonowym rozpoczął się proces właściciela firmy, który prowadził w marcu ubiegłego roku prace w kamienicy przy Garbarach i mężczyzny, który je nadzorował. Są oskarżeni o narażenie kobiety na niebezpieczeństwo utraty życia.
Poszkodowana, gdy zerwał się zsyp budowlany, była pod dachem wykonanym z płyt, który miał zabezpieczać przechodniów. Siłą uderzenia była tak duża, że także dach ją przygniótł.
- Tak naprawdę szłam i nagle przestałam iść. Tak to można skomentować. Zsyp cały się urwał, zapchał, nie wiem i to wszystko się urwało i mnie przygniotło. Ja zostałam zmiażdżona, wszystko mam pośrubowane. Cała miednica. Ból odczuwam cały czas. Jestem na bardzo silnych lekach. Mam też głęboką depresję, boją się po prostu wychodzić - mówi pokrzywdzona.
Pani Ewa przez pół roku leżała w domu unieruchomiona. Cały czas się rehabilituje. Do pracy już nie wróciła. Jest na rencie. Obaj oskarżeni nie przyznali się dziś do winy. Dziś wyrazili ubolewanie z powodu tego, co się stało. Wbrew ustaleniom prokuratury twierdzą jednak, że nie musieli mieć zezwolenia na używanie zsypu, bo prowadzili w kamienicy tylko prace porządkowe. Zrzucają także odpowiedzialność na zarządcę kamienicy, który miał naciskać na zamontowanie zsypu, by przyspieszyć porządkowanie budynku. Zarządcą był Piotr Ś. - wcześniej skazany za tak zwane "czyszczenie" poznańskich kamienic z lokatorów.