Inaczej bowiem nie można nazwać tego, co stało się z inicjatywą nazwaną Punkt Pomocy Okresowej, czyli skrzynką na środki higieniczne, zawieszoną w marcu na drzwiach biura posłanki Lewicy Katarzyny Kretkowskiej. Powinniśmy w niej znaleźć podpaski i tampony, a zastaliśmy puste butelki po wódce i piwie, kapsle i trochę śmieci.
Skrzynka była zawieszana w asyście kamer i mikrofonów.
To przykład działania, które jest bardzo potrzebne, a nie wymaga wielkiego nakładu finansowych środków
– mówiła wtedy posłanka Kretkowska, a towarzysząca jej działaczka partii Razem Natalia Rudzka zapewniała, że skrzynka będzie regularnie zasilana. Wyraziła też nadzieję, że robić to będą także osoby postronne. Dziś skrzynka jest zdewastowana. Czy taki los czeka skrzynki w szkołach? Na razie zapewne nie, bowiem dyrektorzy mają wyznaczyć osoby dyżurne, odpowiedzialne za zaopatrzenie.
Trzeba jeszcze dodać, że dotąd dziewczynki zaskoczone przez menstruację nie były w szkołach zostawiane same sobie. Środki higieny mogły otrzymać u szkolnych pielęgniarek, albo w sekretariatach.
Akcję zainicjowała radna miejska Halina Owsianna z Klubu Radnych Wspólny Poznań, wybrana do samorządu z list lewicy. Wsparła ją Młodzieżowa Rady Miasta Poznania. Na akcję miejski samorząd przeznaczył tylko do końca roku 32 tysiące złotych.