Prokuratura umorzyła śledztwo. Według jej ustaleń Ryszard B. wszedł do punktu lotto w rękawiczkach i z nożem w dłoni. Ten nóż wbił w bok właściciela punktu. Stanisław O., mimo rany, podjął walkę i w trakcie szamotaniny tym samym nożem śmiertelnie ugodził przeciwnika. W ocenie prokuratora Krzysztofa Helika czyn właściciela kolektury Lotto wyczerpuje zapisy o obronie koniecznej.
"Nie było dysproporcji pomiędzy dobrem, które zostało poświęcone, czyli życiem napastnika a dobrem zagrożonym - czyli życiem osoby napadniętej" - tłumaczy prokurator dodając, że zamach na właściciela punktu handlowego był bezprawny, bezpośredni i godził w jego życie i zdrowie.
W toku śledztwa prokuratura przesłuchała właściciela punktu lotto, przeprowadziła sekcję zwłok ofiary, analizowała połączenia telefoniczne obu mężczyzn, poznała opinie biegłych z kilku dziedzin. Nie udało się tylko jednoznacznie ustalić motywów działania Ryszarda B. Być może chodziło o rabunek.