Pożar wybuchł w opuszczonym budynku stajni na opłotkach miasta. Paliło się zagracone i zaśmiecone pomieszczenie.
Jak się okazało, noc spędziło tam pięć osób. Wszyscy prawdopodobnie spali, kiedy obudził ich ogień. 33-letnia kobieta oraz trzech mężczyzn (dwóch 47-latków i jeden 68-latek) uciekli. 45-latek pozostał i zginął.
Prokurator rejonowy Grzegorz Gucze powiedział nam, że ofiara pożaru na pewno żyła w chwili jego wybuchu i zmarła w wyniku obrażeń spowodowanych ogniem.
Ci, którzy się uratowali, odpowiedzą za nieudzielenie pomocy. Paragraf, na którym oparto zarzuty mówi wręcz o nieudzieleniu pomocy osobie zagrożonej utratą życia w sytuacji, gdy ratujący może pomóc, nie narażając życia własnego.
Nadal nie znamy przyczyn pożaru – śledczy czekają na opinie biegłych. Jak informowaliśmy wcześniej – straż pożarna została wezwana w minioną niedzielę, rano o 7:40. Na miejscu nie znaleziono śladów libacji, ale prokurator nie wyklucza, że alkohol miał w tym wszystkim jakiś udział.