Pracownika firmy zaniepokoiło zachowanie mężczyzny, który przyjechał motocyklem i po zatankowaniu paliwa chciał za nie zapłacić. Wszystko wskazywało na to kierowca jest pod znacznym wpływem alkoholu.
Według policji - pracownik stacji działał bardzo profesjonalnie: zanim zablokował drzwi i wezwał policję, poszedł na zaplecze i na monitoringu upewnił się, czy klient płacący za paliwo faktycznie przyjechał - jako kierowca - jakimkolwiek pojazdem.
Po przyjeździe policji okazało się, że podejrzany kierowca nie miał przy sobie ani prawa jazdy, ani dowodu rejestracyjnego. Trafił do policyjnego aresztu. Prawo jazdy, które zostawił w domu, zapewne straci na dłużej. Kierowca motocykla miał w organizmie ponad 2 promile alkoholu.