Od jakiegoś czasu UEFA przygotowuje reformę Ligi Mistrzów. Nie wchodząc w szczegóły, ma być więcej meczów i jeszcze więcej pieniędzy. Siłą rzeczy, z uwagi na przeładowany kalendarz, projekt ten wzbudzał od samego początku sporo kontrowersji.
Im więcej takich pomysłów, tym bardziej człowiek tęskni za dawnymi pucharami i podziałem na Puchar Europy, Zdobywców Pucharów i UEFA.
Jednak niektórym jest wciąż mało.
Grupa 12 klubów, skupionych wokół Realu Madryt i jego prezesa, Florentino Pereza, postanowiła, niezależnie od UEFA, stworzyć tak zwaną Superligę, w której grano by i zarabiano jeszcze więcej.
UEFA zareagowała zdecydowanie i błyskawicznie, wszyscy banici mieli być zdyskwalifikowani z wszelkich rozgrywek UEFY. Także kibice i opinia publiczna nie zostawili na grupie Pereza suchej nitki.
Nie jestem fanem FIFA czy UEFA, ale nowo powstały projekt Superligi, swą chciwością i bezczelną zachłannością przebija wszystko to, co znaliśmy do tej pory.
Nie będę wdawał się w szczegóły samego projektu, w końcu piszą dziś o tym wszelkie możliwe media. Opór kibiców, rodzimych federacji i mediów był na tyle silny, że buntownicy rakiem się wycofali i na dziś tematu nie ma.
Na dziś, to nie znaczy, że na zawsze. Perez nie jest człowiekiem, który tak łatwo odpuści. Moim zdaniem to tylko kwestia czasu kiedy on i jemu podobni znowu zaatakują. Ta hydra jeszcze odrośnie...
Na koniec wątek humorystyczny tej historii.
Z Warszawy przyszła wiadomość, że Legia jest „against the Superleague", czyli przeciwna superlidze. Podejrzewam, że Perez właśnie wyrywa sobie ostatnie włosy z głowy. Jeśli nawet galaktyczna Legia jest przeciw, to ten projekt nie miał żadnych szans.
Krzysztof Spanily