NA ANTENIE: Noc u Berniego
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

A. Andruszkiewicz: Jesteśmy za wolnością słowa w Internecie i sprzeciwiamy się cenzurze

Publikacja: 12.02.2020 g.10:48  Aktualizacja: 12.02.2020 g.11:57
Poznań
Wczoraj, 11 lutego obchodziliśmy Dzień Bezpiecznego Internetu.
adam andruszkiewicz  -  Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska
Fot. Zbyszek Kaczmarek/Gazeta Polska

Wojewoda wielkopolski Łukasz Mikołajczyk wręczył akty powołania członkom Wielkopolskiego Zespołu do Spraw Bezpieczeństwa Dzieci i Młodzieży, a w wydarzeniu tym wziął również udział wiceminister cyfryzacji Adam Andruszkiewicz.

Do czego poza świętowaniem potrzebny jest nam Dzień Bezpiecznego Internetu?

Myślę, że do refleksji. Świętujmy, że ten Internet mamy, w domach mieszkańców Poznania i całej Wielkopolski ten Internet króluje bardzo szeroko i nas to bardzo cieszy. Jesteśmy wielkimi zwolennikami dostępu do sieci, szerokopasmowego Internetu, najlepiej jak najtańszego, ale też bezpiecznego. Mówimy, że Internet jest wielką bramą możliwości, ale niestety również jest pełen zagrożeń.

Jeżeli takie święto jest potrzebne, to by znaczyło, że rodzice, nauczyciele, same dzieci, że wszyscy nie zdają sobie sprawy z zagrożenia płynącego z sieci.

Tak, to wynika najczęściej z tak zwanej bieżączki, z naszych codziennych szybkich spraw. Z badań wynika, że coraz więcej Polaków zaczyna i kończy dzień w Internecie. Takie badania przeprowadza Państwowy Instytut Badawczy NASK. Młodzież poświęca już nawet cztery godziny dziennie na korzystanie z Internetu. Podejrzewam, że może to być o wiele dłużej. To powoduje, że te niebezpieczeństwa są przez nas często bagatelizowane. W takim ferworze naszych codziennych spraw, zajęć, nie zdajemy sobie sprawy z tego, jakie aplikacje ściągamy na swój telefon, jakie witryny odwiedzamy, jakie treści publikujemy w Internecie i komu je przekazujemy. To naraża nas na kłopoty.

Jakie działania podejmuje Ministerstwo Cyfryzacji, żeby bronić nas przed tymi zagrożeniami?

Myślę, że najważniejsza jest edukacja. Tą edukacją jest chociażby dzisiejsza rozmowa z panem redaktorem w studiu, za co dziękuję. Staramy się uczulać Polaków, aby mocno zwracali uwagę na to, gdzie w Internecie się poruszamy, w jakim celu. Niestety, wśród młodzieży, a nawet dzieci, co nas jeszcze bardziej martwi, modne staje się zjawisko tak zwanego patostreamingu. To bardzo patologiczne transmisje online, na żywo, które są prowadzone bezpośrednio w Internecie, które są okraszane przemocą, wulgaryzmami, bardzo negatywnymi zjawiskami. Z badań wynika, że coraz więcej młodych ludzi spędza czas oglądając takie transmisje. Tam dochodzi do spożywania alkoholu też. Martwi nas to, bo nikt z nas nie chce, niezależnie od światopoglądu, żeby jego dziecko wychowywało się na takich treściach. Staramy się z tym zjawiskiem walczyć. Problemem jest nie tylko patostreaming, jest całe spektrum zagrożeń.

Istnieje coś takiego jak wolność w Internecie, czy możemy mówić o wolności w tej sferze?

Wolność zdecydowanie jest. Jako polski rząd kładziemy nacisk na edukację, bo jesteśmy przeciwnikami cenzury. Cenzura to zjawisko, które występowało w słusznie minionej epoce. Do tych czasów wracać nie chcemy. Staramy się tę wolność pielęgnować, z tym że oczywiście w przypadku wolności mówimy o uczciwych obywatelach, którzy chcą po prostu korzystać z Internetu, robić zakupy, płacić rachunki. Nie może być jednak mowy o wolności dla przestępców internetowych, dla osób które wylewają hejt, robią te patostreamingi czy okradają innych użytkowników sieci. Z tym musimy walczyć.

O wolność pytałem z tego powodu, że internauci zgłaszają pewne problemy z zagranicznymi, potężnymi portalami, firmami takimi jak Facebook, Twitter. Czy mamy jakąkolwiek metodę kontroli nad działaniami tych wielkich konglomeratów? Czy możemy domagać się czegokolwiek od nich? Wiemy, że mają swoje centrale daleko za Oceanem.

Zdecydowanie powinniśmy się domagać kooperacji z polskim społeczeństwem, z polskim rządem. Zdajemy sobie sprawę, że to są prywatne firmy, których serwery są zlokalizowane często również za Oceanem, tam są też władze administracyjne. Polacy masowo z nich korzystają, miliony Polaków mają konta w social mediach. To powoduje, że również tam dokonuje się codzienne wybory i one są związane również z wieloma kontrowersjami. Są również zachowania tego typu, że wielu użytkowników jest zaniepokojonych czy zniesmaczonych chociażby odgórnym usuwaniem treści przez administrację tych portali.

Na Twitterze jest popularny taki pogląd, że konta użytkowników, mówiąc w uproszczeniu – prawicowych, są usuwane jakoś ponadnormatywnie.

Warto powiedzieć, że my – jako Ministerstwo Cyfryzacji – w zeszłym roku zawarliśmy porozumienie z Facebookiem, dotyczące otwarcia tzw. punktu kontaktowego. Jako pierwszy rząd narodowy na świecie podpisaliśmy taką umowę z Facebookiem, za pomocą której polscy obywatele, mający profil zaufany, mogą odwołać się od decyzji administracji Facebooka. Jeśli Facebook usunie treści, zablokuje profil, to mogą za pośrednictwem profilu zaufanego złożyć odwołanie. Wtedy Facebook musi ponownie rozpatrzyć swoją decyzję. Niemal połowa tych odwołań kończy się sukcesem. Jest to pierwszy poważny, dobry krok w tej materii. Z Twitterem idziemy w podobnym kierunku, już nawiązaliśmy relację z administracją Twittera i będziemy proponować podobne rozwiązania.

Politycy często używają takiego bardzo wyrazistego języka. Pan w tej politycznej owczarni nie ma opinii potulnego baranka. Ma pan sobie coś do zarzucenia w tej sprawie?

Różnie można mnie oceniać, trzeba na mnie patrzeć również przez pryzmat tego w jakich latach i w jakich warunkach funkcjonowałem. Po swojej nominacji jedna z dużych stacji komercyjnych postanowiła wyczyścić mi życie: pokazać wszystkie moje wystąpienia publiczne. To jest racjonalne, że inaczej człowiek się wypowiada, gdy ma 19, 20 lat i jest działaczem społecznym, pełnym energii, gdzieś na ulicach, a inaczej od niego się wymaga, gdy zostaje posłem, a tym bardziej sekretarzem stanu w ministerstwie. W życiu nie chciałbym być zestawiany chociażby z tym, co się działo przedwczoraj w kontekście kampanii prezydenckiej, dlatego że zwolennicy pani Kidawy-Błońskiej bardzo mocno zakłócali w bardzo brzydkich słowach chociażby wystąpienie przedwczorajsze pana prezydenta Andrzeja Dudy. Ja tak się nie zachowuje. Proszę, żeby opozycja, która mnie atakuje, pokazała moje zachowania nieparlamentarne w Sejmie, jak przerywam komuś w studiu, krzyczę albo tupię w Sejmie. Nigdy nic takiego nie robiłem. Niejednokrotnie muszę słuchać rzeczy, z którymi się nie zgadzam, ale robię to z pełną pokorą i kulturą, ponieważ ci ludzie reprezentują swoich wyborców. Jeśli jest prawo repliki, to wtedy z niego po prostu korzystam.

Słuchacze naszego radia zapoznali się wczoraj z sytuacją dość nietypową. Chodzi o agresję w sieci, ale nie tą którą z reguły utożsamiamy z agresją użytkowników. Chodziło o agresję moderatorów, którzy pracują nad tak zwaną klikalnością, prowokują. Sprawa dotyczy portalu, który walczył z agresją, informował, że blokuje za agresję, za wyzwiska. Kiedy rozpoczęła się kampania wyborcza, zamieścił baner stwierdzający: Andrzej Duda – zdrajca. Dlaczego takie portale czują się bezkarne?

Musimy pamiętać, że w Internecie nikt nie jest anonimowy. Moderatorzy i administratorzy tych stron muszą mieć świadomość tego, że pisząc te słowa będą mogli być pociągani do odpowiedzialności za to, co publikują w sieci. To by było w gestii kancelarii prezydenta, żeby odpowiednio zareagować, jeśli jest zainteresowana. Wiemy doskonale, że na to są odpowiednie paragrafy, chociażby w kodeksie karnym. Musiałoby najpierw dojść do zgłoszenia na policję albo do prokuratury. Myślę, że pan prezydent Andrzej Duda będzie starał się takich zgłoszeń nie dokonywać. Pamiętamy, co się działo pod rządami Platformy Obywatelskiej, kiedy autor krytycznej wobec prezydenta Komorowskiego strony został z tego co pamiętam odwiedzony przez służby o szóstej rano. Inne były wypadki, chociażby ABW wkraczało do redakcji dziennikarskich. My takich rzeczy nie chcemy robić, ale jednocześnie wydaje nam się, że jeśli ktoś mówi, że walczy z mową nienawiści i walczy z hejtem, to powinien być raczej przykładem tego i wzorem, a nie twórcą hejtu.

Czy w takim zestawieniu głównych sił politycznych jest równowaga między agresją PiS i agresją PO. Czy możemy mówić, że to się równoważy?

No nie, wydaje mi się, że się nie równoważy. Kiedy Platforma Obywatelska rządziła naszą kochaną Polską, były manifestacje opozycyjne, jak np. Marsz Niepodległości, bo to była de facto manifestacja opozycyjna wobec rządu. Marsz był rozpędzany przez policję, bity i gazowany. Filmiki do tej pory można znaleźć na YouTube, nie ma z tym żadnego problemu. Kiedy Prawo i Sprawiedliwość przejęło władzę, na Marszu Niepodległości jest już spokojnie i nikt się z nikim nie bije. Marsze Komitetu Obrony Demokracji, wszelkie marsze opozycyjne nie są rozpędzane przez policję, nie ma agresji, ja przynajmniej nie widziałem. Kiedy dochodzi do bardzo agresywnych zachowań ze strony opozycji, to policja jest bardzo spokojna. Staramy się namawiać zawsze służby do tego, żeby reagować spokojnie. Zdecydowanie jesteśmy po tej stronie, która wygasza konflikty, a nie je generuje, tak jak robiła to Platforma.

http://radiopoznan.fm/n/71IWKX
KOMENTARZE 0