Zaatakował najbliższych młotkiem kamieniarskim. Dziś przyznał się do zamordowania matki i sąsiadki. Zaprzeczył, że w lipcu ubiegłego roku chciał zabić brata i jego syna.
Bezrobotny Arkadiusz N. mieszkał razem z matką na Łazarzu. Motywem zabójstwa miał być rodzinny konflikt o mieszkanie. Według prokuratury, oskarżony zabił matkę i sąsiadkę, która ją wspierała.
- Zadał, z dużą siłą, liczne ciosy młotkiem kamieniarskim w głowę - mówiła prokurator Magdalena Kopras. Miał też zaatakować brata i jego syna. Prokuratura twierdzi, że chciał ich zabić. - Zamierzonego celu nie osiągnął, bo pokrzywdzeni bronili się i uciekli - zaznaczyła prokurator.
Oskarżony na pierwszej rozprawie przyznał się tylko do podwójnego zabójstwa.
- Do tych czynów, które skutkowały śmiercią. Ja byłem w takim stanie psychicznym, że trudno mi w tej chwili precyzować moje odczucia - mówił.
Po tym oświadczeniu oskarżony zasłabł. Sąd wezwał karetkę i odroczył rozprawę.
- Oskarżony nie był w stanie złożyć dziś wyjaśnień, dlatego nie mogę na razie informować o tym, co było w śledztwie. Musimy poczekać na kolejną rozprawę - mówił pełnomocnik pokrzywdzonych mecenas, Krzysztof Urbańczak, który chce wnioskować o najwyższą karę dla oskarżonego, tj. o dożywocie.