Mając nawet takie dowody w ręku dyrektor Sanepidu w Gnieźnie czuje, że prawnie ma związane ręce, bo może wydać teraz decyzję o zamknięciu sklepu z dopalaczami i ją wyda ale... sklep już został zamknięty. Jednak w tym miejscu otwarto nowy sklep, który rozprowadza te same produkty pod nowymi nazwami.
- To jest walka z wiatrakami, bo Sanepid musi robić wszystko zgodnie z prawem, płaci za badania jednak sankcje nie skutkują, bo firma handlująca dopalaczami już nie istnieje i cała procedura zaczyna się od początku w stosunku do nowego sklepu - mówią w Sanepidzie.
Policja nie interweniuje, bo na pochłaniaczach wilgoci jest napis, że są to środki przeznaczone nie do spożycia. Urzędnicy nieoficjalnie mówią, że chyba musi się wydarzyć tragedia aby sprawą zainteresowała się prokuratura.