NA ANTENIE: Portfel - magazyn ekonomiczny
Studio nagrań Ogłoszenia BIP Cennik
SŁUCHAJ RADIA ON-LINE
 

B. Wróblewski: Nie będziemy uprawiać polityki "ciepłej wody w kranie"

Publikacja: 15.10.2019 g.10:39  Aktualizacja: 15.10.2019 g.16:18
Poznań
Bartłomiej Wróblewski - poseł PiS mijającej kadencji, który ponownie zdobył mandat w niedzielnych wyborach, był gościem porannej rozmowy Radia Poznań "Kluczowy Temat"
Bartłomiej Wróblewski - Leon Bielewicz
Fot. Leon Bielewicz

Rozmawiał z nim Łukasz Kaźmierczak. Tematem były wyniki wyborów parlamentarnych i wyzwania, jakie stoją przed poznańskim posłem podczas drugiej kadencji.

Łukasz Kaźmierczak: Jest Pan specjalistą od zdobywania mandatów z dalszych miejsc. Jak to się robi? Powinienem zapytać Pana albo Franciszka Sterczewskiego, bo to chyba wasza specjalność.

Bartłomiej Wróblewski: Odpowiedź jest jedna. Można ją streścić w trzech słowach: praca, praca, praca, ale ta praca, którą wykonywałem, ona nie trwała przez czas kampanii, ona trwała cztery lata. Głos Wielkopolski napisał, że byłem najbardziej aktywnym parlamentarzystą w ostatnich latach, w tej mijającej kadencji. Prowadziłem 18 biur poselskich, biur pomocy prawnej, najwięcej w Polsce.

Ł.K.: Ale Panie pośle kampania już się skończyła, nie trzeba się reklamować, został Pan wybrany. Chodzi mi o taką metodologię, chodzi mi o kampanię wyborczą.

B.W.: Ja właśnie mówię o tym, że ta praca, która jest konsekwentnie i systematycznie wykonywana, ona buduje pewną markę.

Ł.K.: Czyli tak, jak mówi Szymon Ziółkowski, permanentna kampania tak naprawdę?

B.W.: Można to ująć w ten sposób. Oczywiście celem pracy nie jest prowadzenie kampanii wyborczej, ale dobre wykonywanie pracy, jest też budowaniem jakiejś dobrej marki, dobrej oceny, bo jeżeli kandydaci kandydują z miejsc preferowanych: pierwszego czy drugiego, mają dostęp do telewizji publicznej, do Gazety Wyborczej, do innych mediów, to ich sytuacja jest inna. Ja ani razu nie byłem zaproszony do telewizji w czasie tej kampanii wyborczej.

Ł.K.:  Ale my Pana zapraszaliśmy...

B.W.: Ostro byłem atakowany przez Gazetę Wyborczą, więc jedyni, do których mogłem się zwrócić, to byli wyborcy, którzy widzą sens pracy, którą wspólnie wykonujemy.

Ł.K.:  Panie pośle, ale nie widzę na Pańskiej głowie guza, to znaczy, że nie przebiliście "szklanego sufitu" poparcia dla PiS w Poznaniu?

B.W.: To jest trochę tak, że jeśli się jest liderem listy, jest się w czołówce, to ta odpowiedzialność jest zupełnie inna niż jeżeli się walczy z 11. miejsca tak, jak w 2015 roku, czy nawet z 6. miejsca w tej kampanii.

Ł.K.: No tak, ale wszyscy jedziecie na tym wózku. Tak naprawdę niewiele zwiększyliście tu poparcie. O jeden punkt procentowy, tak można powiedzieć.

B.W.: To prawda, ale to jest już inne pytanie. Jedna rzecz jest taka, dlaczego ten wynik nie jest lepszy i czy można coś było zrobić lepiej. Inną rzeczą jest to i to trzeba powiedzieć, że PiS dostało ponad 30 tysięcy głosów więcej w Poznaniu i powiecie poznańskim.

Ł.K.: Ale frekwencja była wyższa...

B.W.: Tak, czy inaczej są to nowe głosy. To jest o jedną trzecią więcej niż cztery lata temu, W ciągu ostatnich czterech lat jednak zwiększyliśmy poparcie w powiecie poznańskim o 15 procent. To może nie jest wynik rewelacyjny, ale jest to już wynik zauważalny. Prawda jest taka, że w Poznaniu stanęło na 24 procentach i nie chce się ruszyć.

Ł.K.: Tadeusz Dziuba, który nie uzyskał reelekcji wskazuje, że to jest największa różnica w punktach procentowych między wynikiem PO a PiS w skali kraju, właśnie w Poznaniu. To jest - jak On się wyraża - różnica przepastna.

B.W.: 10 lat temu ta różnica była jeszcze większa, bo wynosiła ponad 30 punktów procentowych, w 2007 roku PiS miało trochę powyżej 20 procent, PO miała niemal 60 procent, więc te wyniki były jeszcze lepsze dla PO. Mi się wydaje, że z jednej strony są oczywiście naturalne różnice między wielkimi miastami, średnimi miastami, mniejszymi ośrodkami, ale też z drugiej strony jest potrzebna jakaś konsekwentna praca wokół przemyślanego programu. Tego przez wiele lat nie było, dlatego nie zbudowaliśmy takich bardzo mocnych podstaw. Słaby wynik w wyborach samorządowych w ubiegłym roku w Poznaniu, ale już lepszy w powiecie, znowu wrócę do tego - w powiecie poznańskim - mieliśmy wynik o 15 procent lepszy.

Ł.K.: Ale rząd dusz nadal należy tutaj do Koalicji Obywatelskiej, co więcej fachowcy, eksperci - niezależni - podkreślają świetną kampanię PiS. Cały czas było mówione, że nigdzie nie widać KO, widać tylko PiS na ulicach Poznania i powiatu. Bardzo dobra kampania Jadwigi Emilewicz - również eksperci mówią, że była modelowa. To nic nie dało, bo tak naprawdę niewiele to zmieniło.

B.W.: O każdej z tych rzeczy można by było rozmawiać. Myślę, że przyczyn należy szukać wcześniej. Kampania wyborcza jest tylko ostatnim elementem. Jedną rzeczą jest to, że nie było takiej pracy organicznej przez wiele lat robionej w Poznaniu, słaby wynik w ubiegłym roku w wyborach samorządowych, bardzo słaby PiS w samym Poznaniu. Z drugiej strony jest kwestia też pewnych oczekiwań mieszkańców dużych miast. Te oczekiwania muszą być spełniane systematycznie, nie tylko w kampanii.

Ł.K.: Ale mamy Wrocław - po sąsiedzku, gdzie kandydatka PiS wygrała z liderem PO Grzegorzem Schetyną, miała ponad 20 tysięcy głosów więcej.

B.W.: Mirka Stachowiak-Różecka jest doskonałym politykiem, ale pracuje we Wrocławiu od wielu, wielu lat, od 20 lat. Ona wiele razy tam przegrała, wygrała, jest tam zakorzeniona i to jest kolejny etap jej działalności. Nawet nie wiedziałem, że miała tak doskonały wynik, ale jest to rzeczywiście znakomita osoba. My tutaj w  Poznaniu w Prawie i Sprawiedliwości nie była wykonywana praca, która powinna.

Ł.K.: Mówi Pan o przeszłości?

B.W.: Mówię o przeszłości i prawda jest taka, że nawet jeżeli pojawia się doskonały kandydat, a Jadwiga Emilewicz rzeczywiście była doskonałym kandydatem, jest dobra kampania, to nie da się tego efektu wywołać natychmiast.

Ł.K.: Czyli długi marsz?

B.W.: Długi marsz, systematyczna praca i stopniowe poprawianie poparcia, przekonywanie poznaniaków. Ja wrócę do tego, w powiecie poznańskim - moim zdaniem - tę pracę rozpoczęliśmy i ten wynik jest widoczny, był widoczny w wyborach samorządowych, w wyborach do Parlamentu Europejskiego i teraz. O 15 - 20 procent wynik jest lepszy. Natomiast w Poznaniu tej różnicy nie ma i naszym zadaniem jest to, by tę pracę, którą wykonaliśmy w powiecie, wykonać w Poznaniu.

Ł.K.: Teraz przeskakujemy na poziom makro. Tutaj PiS, obóz Zjednoczonej Prawicy, utrzymuje większość sejmową, która pozwala dalej rządzić, ale z drugiej strony trochę trudniej będzie się Wam rządziło, bo jednak ta arytmetyka nie jest taka jasna i jednoznaczna. Jak Pan ocenia w ogóle te wyniki.

B. W.: Ten wynik z jednej strony jest doskonały, bo cztery lata temu mieliśmy tę samodzielną większość - można powiedzieć - troszkę dzięki pomocy opatrzności, ktoś powie - przypadku, dlatego, że mając 37 procent poparcia, uzyskaliśmy bezwzględną większość. Teraz jednak mamy taki wynik, który zawsze pozwalał na zdobycie samodzielnej większości, bo to jest 7 punktów procentowych więcej i półtora miliona głosów więcej niż cztery lata temu, czyli jest duży postęp, duży krok do przodu. Prawie się głosy w tych wyborach nie marnowały, pierwszy taki przypadek w historii. To jest pierwsza rzecz, druga rzecz jest taka, że rzeczywiście będziemy mieć trudniejszą sytuację w Senacie, co oznacza, że niektóre sprawy trzeba będzie ucierać, więcej dyskutować. Ja też widzę wartość tego, z resztą zawsze przekonywałem do tego, że trzeba szukać porozumienia, że kompromis jest istotnym elementem wypracowania stanowisk i nie ważne, czy chodzi o sądy, edukację, czy służbę zdrowia, czy jakikolwiek inny obszar. Zawsze gdzieś do tego kompromisu trzeba się przynajmniej zbliżać. Na pewno ta sytuacja powoduje, że będziemy starali się, ale jednocześnie nie chcemy kolejnych takich czterech lat, jak w czasach PO - "ciepłej wody w kranie", nie chcemy tylko trwać cztery lata, by próbować jeszcze raz na nic nierobieniu wygrać wybory. PO została bardzo mocno ukarana przez wyborców i cztery lata i teraz. Proszę zwrócić uwagę, że PO startowała razem z Nowoczesną. W poprzednich wyborach mieli 35 procent głosów, teraz mają około 25 procent. Mimo tego zjednoczenia, ten wynik jest jeszcze gorszy, czyli robienie niewiele przez 8 lat, cztery lata dość jałowej totalnej opozycji, też nic nie dało. Dlatego uważam, że my musimy prowadzić aktywną politykę, dalej zmieniać Polskę, ale też tam, gdzie dokonujemy tych zmian, trzeba mocniej pilnować procedur sejmowych, starać się o jakość stanowionego prawa i porozumiewać się w różnych obszarach z różnymi, żeby te zmiany miały większe społeczne wsparcie.

Ł.K.: Teraz może być ciekawie, bo PO ma opozycję i po lewej i po prawej stronie. Jest też możliwość jakiegoś dogadywania się Waszego z Konfederacją.

B.W.: Tak, jak w poprzednich latach taką nietotalną opozycją był Klub Kukuz'15 i uważam, że odgrywał pozytywną rolę. Mam nadzieję, że teraz taką nietotalną opozycję będzie czy Konfederacja, czy PSL. To nie chodzi o to, że mają wchodzić do rządu, ale chodzi o to,  że jeśli rzeczy są słuszne, to trzeba je wspierać, prosić o jakieś korekty, a nie mówić, że nic nie będziemy robić, nic nie będziemy wspierać, bo was nie lubimy. Takie samo mam oczekiwania, chociaż mniej optymizmu, jeśli chodzi o KO, jeśli chodzi o Lewicę, ale z każdym z tych ugrupowań są obszary, gdzie można współpracować, gdzie można coś zrobić wspólnie. Chciałbym, żeby tego pragmatyzmu było więcej.

Ł.K.: Socjolog Marcin Palade mówi, że to będą, paradoksalnie, mimo zwycięstwa PiS, będą to trudne czasy dla rządu PiS. Z jakimi nastrojami Pan idzie do Sejmu na swoją drugą kadencję?

B.W.: Ja mam nadzieję, że ta kadencja będzie dobrą kadencją, że będziemy mogli dokonywać zmian, mówiliśmy tutaj o różnych obszarach, na pewno będzie potrzeba zmian, jeśli chodzi o służbę zdrowia. Na pewno są ważne takie projekty, jeśli chodzi o ochronę środowiska. Jest wiele obszarów, gdzie trzeba pracować, ale mam nadzieję, że teraz mój głos będzie mocniejszy i w moim Klubie i Parlamencie, mam doświadczenie czterech lat i nie ma co ukrywać mandat z dalszego miejsca daje silniejsze uzasadnienie. Nie jest to mandat, który wynika z jakiejś pozycji na liście, ale jest to mandat taki, że ci wyborcy świadomie wybierają tego, a nie innego posła, więc mam nadzieję, że ten głos będzie się też bardziej liczył i musimy też szukać tego, co bardziej łączy.

https://radiopoznan.fm/n/f44s7H
KOMENTARZE 1
W G
Wredny 15.10.2019 godz. 15:19
Wiele razy się zastanawiałem dlaczego PIS mimo tylu dobrych politycznych kroków i ogromnego wsparcia społeczeństwa nie był przez wielu aprobowany i nie osiągnął spektakularnego sukcesu w wyborach.
Tłumaczę to tym, że przejęte ok. 8mld złotych od mafii vatowskich przełożyło się na straty wielu ludzi, którym nie w sosie są rządy PISu. Ponadto wiele przedsiębiorstw musi wypłacać pracownikom wyższe pensje, a to kolejny raz nie podoba się sporej części wyżej uposażonego społeczeństwa, która nie lubi się dzielić z biedniejszymi ludźmi. Do tego wszystkiego dochodzi wiele utraconych publicznych stanowisk oraz kolesiostwa w tysiącach przetargach do których nie doszło i wiele, wiele innych czynników.
Jak to wszystko zsumujemy to zrozumiemy dlaczego choćby PIS robił stójki na uszach nie wygrał i nie wygra w dużych miastach, gdzie wałków jest najwięcej. Na wsiach wygrał PIS bardzo wysoko, bo i ludzi uczciwych jest tam znacznie więcej, którzy własnymi rękoma pracują na utrzymanie a nie żerują na wyzysku innych.