Przegląd Nowego Kina Włoskiego Cinema Italia Oggi w Centrum Kultury Zamek w Poznaniu
Od piątku (28 lipca) w Kinie Pałacowym królować będą współczesne włoskie filmy.
Dlatego księża nie powinni opowiadać się za konkretną partią polityczną. Ich rolą, zdaniem ojca Nikodema, jest komentowanie polityki z pozycji Ewangelii, ale nie opowiadanie się po którejkolwiek ze stron politycznego sporu. Jak to zrobić?
Zejść z politykowania i opowiadania się za konkretnymi partiami, chociaż niektóre programy mogą być bliższe, a inne dalsze i próbować objąć całe społeczeństwo, ponieważ stracimy ludzi. Do dominikanów chodzą ci, którzy głosują na PiS i na PO. Ja nie mogę się opowiedzieć za jednymi, albo za drugimi, inaczej zniweczę Ewangelię i dlatego trzeba zejść z tej sceny, wejść trochę wyżej i zająć miejsce księdza, a nie polityka
- mówił o. Nikodem Brzózy.
Dominikanin powiedział też, że nieczytelna jest dla niego postawa Papieża Franciszka wobec wojny na Ukrainie. Zdaniem zakonnika papież momentami wykazywał postawę prorosyjską, zrównując ofiary z napastnikami.
Poniżej pełny zapis rozmowy:
Cezary Kościelniak: Jak ojciec ocenia stosunek Kościoła w sprawie wojny na Ukrainie?
o. Nikodem Brzózy: Może zacznę od Papieża Franciszka, bo jak Kościół, to Papież Franciszek. Muszę powiedzieć, że o ile bardzo cenię Franciszka za bardzo wiele rzeczy – za kładzenie nacisku na współpracę świeckich i duchowieństwa, na wolnościowy charakter Ewangelii w takim sensie, że Ewangelia daje zasady i daje wolność i tu się rozgrywa cała sprawa, dotycząca życia chrześcijańskiego. W kwestii Ukrainy papież jest dla mnie nieczytelny niestety.
Za mało jednoznaczny?
Za mało jednoznaczny, a czasami, jak mi się wydawało, jest prorosyjski momentami. Bardzo przykro wspominam moment, kiedy przeżywaliśmy Wielki Post i Wielki Tydzień. Wtedy była droga krzyżowa, na którą zaproszeni byli do wygłoszenia rozważań stacji drogi krzyżowej Rosjanin i Ukrainiec. Samo to zestawienie w sytuacji wojny było dla mnie kontrowersyjne, a poza tym to, co powiedział Rosjanin było bardzo niejednoznaczne. To było zrównanie ofiary z oprawcą. Właśnie na tej płaszczyźnie powstawały te rozważania.
Przypomnijmy, że w encyklice „Fratelli Tutti” papież Franciszek odwołuje ważność wojny sprawiedliwej. Twierdzi, że nie ma usprawiedliwienia dla wojny sprawiedliwej. Tymczasem wydaje się, że Ukraina toczy właśnie klasyczną, podręcznikową wręcz wojnę sprawiedliwą. Czy uważa ojciec, że taki kierunek rozwoju myśli społecznej Kościoła jest właściwy?
Jestem przekonany, że to nie jest właściwe... Trudno mi oceniać papieża, bo nie znam wszystkich jego wypowiedzi na ten temat. W Kościele istnieje doktryna wojny sprawiedliwej i to wynika z Ewangelii, że możemy się bronić. Nawet jak popatrzymy na Jezusa, który przecież nie był pacyfistą, to Pan Jezus w jednym momencie mówi, aby nadstawić drugi policzek, ale w innym fragmencie Ewangelii mówi: „Dlaczego mnie bijesz?”. Są też sytuacje, kiedy na niego nastawali, a on się oddalał. Nie uciekał w popłochu, ale się oddalał, więc to był moment samoobrony jego samego. To nie był moment, żeby się zgłaszać na ochotnika na męczeństwo. Jezus przyjął męczeństwo, wiedział, że umrze, ale nie był dobrowolnym męczennikiem, w tym sensie, że do tego dążył.
Groźna teza, że Papież Franciszek jest w tym momencie daleki od jezusowego rozumienia walki i pokoju.
Ja nie wiem dokładnie, co papież chce powiedzieć – to po pierwsze, więc tu jest problem. Papież Franciszek to jest jedna rzecz, a jest jeszcze całą Tradycja Kościoła, w której istnieje głębokie i ewangeliczne przekonanie, że w pewnych sytuacjach nie tylko możemy się bronić, ale powinniśmy się bronić – bronić swojej żony, dzieci, swojej godności, bronić się. Miłość drugiego człowieka, ale też miłość siebie – to musi być równoważone i jeszcze przyłożone do sprawiedliwości, do rozumu.
Czyli bezsprzecznie mamy jakieś pęknięcie między „Fratelli Tutti” a tym, jak myśli Kościół chociażby w swojej Tradycji. Przejdźmy do polskiej polityki. Stoimy przed wyborami. Parę miesięcy temu Konferencja Episkopatu Polski wydała taki list, tyczący się spraw wyborczych. W tym liście biskupi piszą między innymi tak: „Posługa uczciwego dialogu w głęboko podzielonym społeczeństwie jest też dziś pilnym zadaniem wszystkich, którzy ze względu na wykonywany zawód czy społeczne funkcje cieszą się publicznym autorytetem i zaufaniem.” Można by te słowa odnieść do samego Kościoła. Czy ojca zdaniem Kościół pomaga w podzielonym społeczeństwie? Pomaga sklejać nasze społeczeństwo? Bo to, że jesteśmy podzieleni, to jest fakt.
Jeżeli wziąć Ewangelię i nauczanie Jezusa, to oczywiście, że pomaga sklejać, bo po to jest. Ewangelia jest wielkim nakazem i wyzwaniem, żeby budować mosty między sobą, żeby budować relacje z drugim człowiekiem i z Bogiem – na tym polega też duchowość i wielkość człowieka. W ten sposób powstała chrześcijańska Europa. Jeśli popatrzymy dzisiaj na Kościół w Polsce, to musimy zapytać, co to jest Kościół. To jest Episkopat, różni duchowni, to jestem też ja, również Pan, świeccy z jednej strony politycznej i drugiej. Trzymajmy się, że chodzi o instytucję kościelną w Polsce. Wydaje mi się, że tak ogólnie patrząc, nie spełnia tej roli społecznej, a wręcz przeciwnie. Mam czasami wrażenie, że opowiadając się za bardzo po jednej stronie politycznej, ale nie chodzi o to, że ktoś się opowiada, że komuś jest bliższa jedna strona od drugiej, tylko że nie ma dystansu między politykami, polityką a Kościołem. Podam przykład. Ostatnio opiekuję się swoją mamą, która jest chora na raka i jest po udarze. Ona bardzo ludzi słuchać Radio Maryja. Ja się jej nie dziwię, bo jak człowiek jest chory, to tam są programy religijne i dużo fajnych rzeczy – to muszę powiedzieć. Natomiast bardzo mnie smuci, kiedy występują politycy, których jest za dużo.
Może to jest tak, że Kościół to jest ta sfera metapolityczna, metaspołeczna. Może jest tak, że Kościół w polskiej sferze publicznej zawsze był jakoś obecny i w czasie zaborów, i za komuny, i dzisiaj. Może trzeba to jakoś na nowo ułożyć i poskładać?
Oczywiście. Kościół powinien działać w sferze metapolitycznej.
Co to znaczy „metapolitycznej”? Jak ojciec to rozumie?
W tym sensie, że z punktu widzenia Ewangelii, zasad moralnych, ustosunkowywać się do wydarzeń politycznych, które się dokonują na naszych oczach. Także do tego, co robią konkretni politycy, jaki jest program społeczny. Polityka nie jest odklejona od życia, czyli nie jest również odklejona od kwestii moralnych, czy ewangelicznych. W związku z tym także za komuny Kościół jakiś stosunek do tego miał i na tym też polegała wielkość Kościoła, że jakiś stosunek miał do tego barbarzyńskiego systemu, w którym żyliśmy. Kościół to prezentował i pozawalał jakoś przetrwać tę sytuację. Wrócę do mojej mamy, która też ogląda Telewizję Trwam, gdzie widzę polityków. Jeśli widzę polityków, którzy się wypowiadają negatywnie o drugiej stronie politycznej i widzę ich dużo i tylko z jednej strony. Ja mogę się nawet z niektórymi politykami zgodzić, bo niektóre rzeczy mogą powiedzieć prawdziwie. Ale Kościół jest dla wszystkich, więc jeżeli dajemy głos jednym, to dlaczego nie dać go drugim? Tak, jak mówię. Metapolityka, czyli nie mieszamy się w politykę. Nie wchodzimy w walkę polityczną.
Jak ma być obecny chrześcijanin w walce politycznej, czy w ogóle w polityce, bez antagonizowania? Polityka siłą rzeczy jest taką sferą życia... Słowo „partia” od „pars” - czyli „część” jest taką sferą życia, która naturalnie jest antagonizująca. W jaki sposób chrześcijanin może wejść w tę antagonizującą politykę, a z drugiej strony wyjść z niej zwycięsko? Szczególnie w tych nadchodzących wyborach, które, jak się wydaje, będą bardzo emocjonalne.
Musimy na politykę patrzeć szerzej, bo nie możemy tak uprawiać polityki, żeby niszczyć jedność i więzi społeczne, a to już zaczyna być w Polsce niebezpieczne. Jest taka różnica między jednymi a drugimi, taki stopień naładowania negatywnymi emocjami...
Po obu stronach, a nawet po trzech stronach, jeśli porównać PiS, PO, Lewicę...
Po obus tronach. Nie będę się opowiadał po której stronie więcej, ale jest też strona, która obecnie rządzi. Ta strona rządząca, i do nich teraz mówię, jest w dużym stopniu odpowiedzialna za to, co się dzieje. Opozycja oczywiście również. Wrócę do Kościoła, który powinien i tu jest wielkie zadanie Kościoła, łagodzić te napięcia. Przywoływać politykom przekonanie i w ogóle tę postawę i do niej ich przywoływać, że demokracja jest budowana na gruncie szacunku do drugiego.
List biskupów jest napisany właśnie w takim tonie.
Nie ma demokracji bez szacunku. Co to za demokracja, jak nie ma szacunku? To jest myślenie sowieckie i przeszczep demokracji na sowieckie myślenie. Tu jest zadanie. Co do pytania, które Pan zadał... Jeśli ktoś jest politykiem, to inny jest stosunek polityka do polityki niż człowieka Kościoła. Człowiek Kościoła powinien być metapolitycznie ustosunkowany do polityki, a polityk uprawiać politykę, ale słowo „antagonizowanie” jest niedobre. Ma być przekonany, że to, co robi, robi uczciwie, też do swoich poglądów, powinien być też otwarty i tyle...
Chciałbym wrócić do tej roli Kościoła w lepieniu społeczeństwa, w budowaniu dobra wspólnego. List episkopatu o polityce idzie właśnie taką drogą. Czy tma na dole, w parafiach, gdzie wierni przychodzą, w tym Kościele oddolnym, jest tak, że Kościół dobrze lepi społeczeństwo, dobrze ludzi scala? Potrafi te antagonizmy pokonać? Robi dobrą robotę, czy jest coś jeszcze do naprawienia?
Myślę, że to jest różnie. Znam dobrych księży, którzy robią dobrą robotę, a inni mniej...
Gdyby ojciec miał wskazać coś, co byłoby do naprawienia?
Jeszcze tylko jedna rzecz. Tu problem nie dotyczy tylko Kościoła oddolnego, ale też na górze. Są różni biskupi, którzy też czasami za bardzo w politykę wchodzą. Zamiast budować jedność, to zawężają swoje pole działania i Kościół na tym traci.
A co Kościół powinien zrobić, żeby lepiej tę funkcję lepienia społeczeństwa wypełniać?
Zejść z politykowania i opowiadania się za konkretnymi partiami, chociaż niektóre programy mogą być bliższe, a inne dalsze i próbować objąć całe społeczeństwo, ponieważ stracimy ludzi. Do dominikanów chodzą ci, którzy głosują na PiS i na PO. Ja nie mogę się opowiedzieć za jednymi, albo za drugimi, inaczej zniweczę Ewangelię i dlatego trzeba zejść z tej sceny, wejść trochę wyżej i zająć miejsce księdza, a nie polityka.
Od piątku (28 lipca) w Kinie Pałacowym królować będą współczesne włoskie filmy.
W pałacu książąt Radziwiłłów odbędą się 40. Konfrontacje Chopinowskie.
Do miasta przyjechało blisko 190 młodych muzyków. Jak zawsze największą popularnością cieszy się nauka śpiewu.