Zapytana, czy w świecie polityki rower stanie się passe, odpowiada, że nie... Kluczowe jest to, żeby wsiadać na rower trzeźwym.
Nie ma wątpliwości, że sytuacja wygląda słabo wizerunkowo, także słabo jeśli chodzi o troskę o bezpieczeństwo ruchu drogowego, bez względu na to, jakim środkiem transportu się poruszamy, to trzeba dbać o bezpieczeństwo i z całą pewnością żadne wsiadanie, choćby po kropli alkoholu, nie powinno wchodzić w grę
- mówi Agnieszka Bąk-Dziemianowicz.
Posłanka uważa, że kary dla łamiących przepisy drogowe mogą być jeszcze surowsze. To jedno z zadań, jakie stoją przed zespołem zajmującym się bezpieczeństwem na drogach, któremu u przewodniczy.
Bąk-Dziemianowicz uczestnicy w przejeździe przez Polskę działaczy Lewicy, czemu towarzyszy hasło - "bezpieczna rodzina". Jak mówi, w dobie kryzysu gospodarczego trzeba chronić i wspierać polską rodzinę. M.in. waloryzacja rent i emerytur w jej ocenie powinna mieć charakter systemowy i zależeć od inflacji.
Polska - jak dodaje - musi też jak najszybciej uruchomić środki z KPO i przeznaczyć je na inwestycje.
Poniżej pełny zapis rozmowy:
Łukasz Kaźmierczak: Jest pani w letniej trasie po Wielkopolsce.
Agnieszka Bąk-Dziemianowicz: Bardzo miło gościć w państwa regionie.
Dwa tygodnie temu w tym studio siedział ze mną Franciszek Sterczewski, poseł KO i przyjechał rowerem, jak zawsze, ale teraz rower jest przyczyną jego problemów. Będzie pani brakowało posła Sterczewskiego? Ponieważ nie jest już członkiem parlamentarnego Zespołu Do Spraw Bezpieczeństwa Drogowego, a pani temu zespołowi przewodniczy.
Poseł zadeklarował rezygnację, zrobił to na moją prośbę, w tej sytuacji było to jedyne adekwatne. Sprawa jest prosta, poseł Sterczewski popełnił bardzo poważny błąd i będzie musiał ponieść konsekwencje, z czego chyba zdaje sobie sprawę, ponieważ oddał się do dyspozycji odpowiednich organów, zrzeknie się immunitetu i z mojego punktu widzenia ta sprawa jest zamknięta.
Tak i nie, jest jeszcze coś takiego, jak miękki przekaz. Rowerzyści - na nich Franek Sterczewski fundował swoją aktywność polityczną. Wygląda to teraz słabo wizerunkowo dla całej idei poruszania się na rowerach, zresztą Donald Tusk dał temu wyraz.
Nie ma wątpliwości, że sytuacja wygląda słabo wizerunkowo, także słabo jeśli chodzi o troskę o bezpieczeństwo ruchu drogowego, bez względu na to, jakim środkiem transportu się poruszamy, to trzeba dbać o bezpieczeństwo i z całą pewnością żadne wsiadanie, choćby po kropli alkoholu, nie powinno wchodzić w grę. To jest tak, jak każdy kierowca, który przekracza dozwoloną prędkość, który wsiada za kierownicę pod wpływem alkoholu - możemy dyskutować, jak to szkodzi wizerunkowi kierowcy, ale to nie jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, czy stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa.
A czy pani porusza się rowerem? Nie wiem, czy rower nie będzie passe, skoro Donald Tusk wylicza - tramwaj, pociąg, autobus, komunikacja zbiorowa i - tu cytat - to nasza przyszłość, tego się Franek trzymamy.
Ja z roweru korzystam, ale z górskiego, w celach rekreacyjnych, po mieście nie poruszam się rowerem.
Trzyma się pani komunikacji zbiorowej.
Ale też nie demonizujmy rowerów, to czysty, dobry środek transportu...
O lampce i bateryjce pamiętajmy zawsze. To po tym filmiku powinno nam utkwić w głowie. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że istnieje parlamentarny zespół zajmujący się ruchem drogowym. Nie wiedziałem, że zespół działa?
W parlamencie działa bardzo wiele zespołów zajmujących się różnymi tematami. Ten zespół istniał już w poprzedniej kadencji i wcześniej. Zajmuje się szeroko pojmowanym bezpieczeństwem ruchu drogowego. W tej kadencji podejmowaliśmy bardzo ważne tematy, które później stały się prawem, jak na przykład wzmocnienie bezpieczeństwa pieszych na drodze, pierwszeństwo pieszych wchodzących na pasy, podniesienie stawek mandatów za przekraczanie prędkości. To były nasze rekomendacje, omawialiśmy każdy projekt, zgłaszaliśmy też uwagi własne - np. w sprawie niejasności dotyczącej możliwości korzystanie z urządzeń elektrycznych w czasie przejeżdżania przez przejście, ale to są niuanse. Przed nami wiele wyzwań, takich jak przywrócenie radarów, umożliwienie samorządom ich stawianie, uporanie się z nielegalnymi wyścigami.
Pamiętam, jak były samorządowe radary i Jacek Żakowski, który powiedział - dlaczego to państwo mnie tak nie lubi, bo to był ten moment, kiedy radary nie służyły wytracaniu prędkości, tylko nabijaniu kasy samorządowej. Były ustawione na takie prędkości, w miejscach, gdzie ta szkodliwość była niewielka, to nie było przekroczenie o 20 km, tylko np o 3 km i się kasa ciurkiem do samorządowej kasy lała.
Wszystko trzeba robić z głową. To nie jest tak, że pieniądze z radarów powinny trafiać na wszystko, powinien być specjalny fundusz przeznaczony dla ofiar wypadków, czy na przebudowę infrastruktury drogowej.
Bezkolizyjne poruszanie się pieszych czy rowerzystów... Proszę powiedzieć, bo widziałem statystyki po zmianie przepisów, na początku rzeczywiście kierowcy mocno spuścili nogę z pedału gazu. Teraz patrzyłem na dane warszawskie i teraz, z miesiąca na miesiąc, wzrost jest dwukrotny, jeśli chodzi o przekraczanie prędkości o ponad 30 km/h. Na ile skuteczne to jest, czy to tylko na chwilę nas nie zatrzymało?
Tak zwykle jest, że największy efekt jest po zmianie. A później to słabnie. Waloryzacja stawek mandatów, które nie były podnoszone przez ćwierć wieku. Kara musi być dotkliwa, ale też nieuchronna i egzekwowalna. Ktoś musi skutecznie mandaty ściągać, musi być więcej kontroli, w przypadku bandytów drogowych - możliwość zastosowania kar bardziej surowych.
Te kary, które mamy od stycznia, są dość ostre, czy myślicie o jeszcze ostrzejszych?
One są zaostrzone względem tego, co mieliśmy wcześniej, ale na tle Europy nie mamy aż tak restrykcyjnego prawa.
Może być jeszcze bardziej przykręcona śruba.
Najostrzejsze formy kar, jak konfiskata samochodu, wprowadzenie do kodeksu np. kategorii zabójstwa drogowego, bo pozbawienie kogoś życia, kiedy w terenie zabudowanym jedzie się 150 km/h - ciężko to nazywać wypadkiem, to niemal działanie z premedytacją. Na pewno, że świadomością, jak wielkie zagrożenie się stwarza.
Pani poseł, ani słowa nie było o Lewicy. Jesteście w trasie letniej. Hasło przejazdu brzmi "bezpieczna rodzina". Pachnie mi mocno kampanią wyborczą, a podobno Donald Tusk powiedział, że kto latem nie będzie w Koalicji Obywatelskiej jeździł, ten nie będzie kandydował. U was jest tak samo.
Lewica w każde wakacje rusza w teren, wtedy jest mniej obowiązków w Sejmie i to dobra okazja, żeby spotkać się z wyborcami, z wyborczyniami, ale też po prostu, nie tylko z naszymi wyborcami, ale z obywatelami porozmawiać, co ich boli i, jakie my mamy rozwiązania.
Macie ich wiele - wzrost płac w budżetówce o 20 proc. , waloryzacja rent i emerytur - 12 proc. już we wrześniu. Powrót do rat z grudnia 2019 roku dla spłacających kredyt, czy bezpłatnie przejazdy wakacyjne. Nikt nie da ci tyle, ile Lewica obieca - mówię to z przekąsem.
Panie redaktorze, to nie są tylko obietnice, to nie są tylko postulaty, większość tych postulatów ma odzwierciedlenie w konkretnych projektach ustaw, które Lewica już złożyła. Druga waloryzacja emerytur to systemowe, uczciwe rozwiązanie, przy obecnej inflacji. W tej chwili waloryzacja jest raz w roku, ale jest błyskawicznie konsumowana...
Ale jest 13. i 14 emerytura.
Tak, tyle tylko, że to nie jest rozwiązanie systemowe. Emeryt nie wie, czy taka emerytura się pojawi - emeryci czekają co roku na pański gest władzy. A my uważamy, że należy powiązać to ze wskaźnikiem inflacji, systemowo, żeby niezależnie od tego, kto będzie rządził, waloryzacja systemowa była.
Czy państwo w ogóle stać na to wszystko? Mamy kumulację czynników - pandemia, wojna na Ukrainie, pomoc uchodźcom. Sytuacja wywołania przez wzrosty cen, które są wszędzie, wzrost o 100 procent surowców energetycznych, a inflacja w dwóch trzecich składa się z cen surowców energetycznych, ze wzrostu na giełdach światowych. Czy dokładanie socjalnych zobowiązań to nie jest pomysł, żeby rozhulać inflację?
Przyczyn inflacji jest wiele - przyczyny zewnętrzne, ale są też wewnętrzne, zła polityka rządu i spóźnione próby zatrzymania inflacji.
A to cały świat miał tak z tym.
Glapiński mówił, że będzie deflacja, a nie inflacja i nie będzie podnosił stóp procentowych, a po kilku miesiącach wszystko się odwróciło. Rząd stoi przed wyborem, kto ma ponieść koszty inflacji - państwo i banki, czy polskie rodziny. Na ten moment rząd wybiera przerzucenie kosztów na rodziny. A ja bardzo bym chciała, żeby podjąć faktyczną walkę już nie tylko z inflacją, bo to jest przegrana walka, ale z biedą.
To nie jest tak, że nic nie jest robione - ustalana jest cena węgla dla indywidualnych odbiorców, jest dodatek osłonowy dla 7 mln najuboższych gospodarstw, pytanie, czy stać państwo na to? Nie można w nieskończoność dorzucać pieniędzy na rynek.
Ale inflacja tak działa, nie wszyscy tracą na inflacji, na inflacji nie traci np. budżet państwa. Im wyższa inflacja, tym wyższe wpływy do budżetu z podatku VAT, więc rząd pieniądze ma.
Tylko, że to będzie podwyższać inflację, tak mi się wydaje.
Musi je sprawiedliwie rozdzielić. Potrzebne jest odblokowanie pieniędzy z Krajowego Programu Odbudowy, żeby można przekazać pieniądze na inwestycje. Inwestycje nie pompują inflacji.
Może to jakieś rozwiązanie.
Nie można polskiej rodziny zostawić samej, bo inflacja, bo wojna. Polska nie będzie bezpieczna tak długo, jak nie będzie bezpieczna polska rodzina.
Premier brytyjski powiedział, że gdyby Putin był kobietą, to nie rozpocząłby takiej szalonej maczo-wojny najeźdźczej. Zgadza się pani?
Trudno mi sobie wyobrazić Putina, jako kobietę, to jest okrutny dyktator, rozpoczął krwawą wojnę. Są badania mówiące, że im więcej kobiet w polityce, tym styl zarządzania, czy to państwem, czy przedsiębiorstwem, zmienia się, mniej jest wtedy działania przez siłę.
Ale była Katarzyna Wielka, która lubiła najechać na Ukrainę. Ale to na marginesie.