Animator ruchu flażoletowego Wojciech Wietrzyński podkreśla, że kościół to dobre miejsce dla takiej muzyki.
Ja myślę, że te flażolety to po prostu piszczałki, a piszczałki to część organów, i to brzmi bardzo koherentnie, dość spójnie. Takie jest moje wrażenie, wydaje mi się, że to dosyć sensownie brzmi. To jest po prostu wspólne kolędowanie
- wyjaśnia animator.
Każdy uczestnik dostał śpiewnik, a początek kolęd przygrywał katedralny organista. Asia i Zuzia ze szkoły podstawowej w Wojnowicach zapewniają, że gra w tłumie flażolecistów wcale nie jest trudna.
- Jest lepiej, bo nawet jak ktoś popełni błąd to nawet nie słychać.
- Czasem nie słychać, w jakiej jesteśmy linijce, ale jest coś takiego raczej pięknego, że wszyscy łączymy się przez śpiewanie
- mówią uczennice.
Według szacunków organizatorów, w katedrze wybrzmiało nawet 900 flażoletów.