Moja dzisiejsza książkowa propozycja to autobiograficzna powieść dziennikarki, która pragnąc wprowadzić do swojego chaotycznego życia odrobinę więcej sensu i właściwego rytmu, adoptuje psa. Nasza bohaterka jest w średnim wieku, dni jej tygodnia upływają pod hasłem „zawalony dealine” lub „trzydniowy kac”, a w ogarnięciu codziennych spraw pomaga jej partner, dużo bardziej „dorosły”, a przez to wzbudzający spore poczucie winy i wyrzuty sumienia, gdy śpi sie do południa i imprezuje w środku tygodnia, a konto w banku świeci pustkami. I tu na scenę życia Kate wkracza Wolfy, mieszanka labradoodle’a z chartem perskim (choć tak naprawdę nikt nie jest tego pewien). W poprzednim życiu przed adopcją przez swoją nową panią nosił całkiem magiczne imię Merlin i jego rola w jej życiu okaże się rzeczywiście niezwykła.
Historia o tym, jak pies odmienia życia - taki opis książki przywodzi mi na myśl kilka disneyowskich, kiczowatych klisz. Nie dajmy się jednak zwieść pozorom, bo Pies i ja to powieść całkiem błyskotliwa i warto przekonać się o tym samemu. Mnie do sięgnięcia po tę pozycję skłoniło nic innego, jak przeurocza okładka z uśmiechniętym psem na pierwszym planie. Ten sentymentalny motyw przyjaźni psa i człowieka, równoważony jest sporą dawką sarkazmu i ironii (również autoironii). Londyńskie ulice, nocne (i nie tylko) życie jego mieszkańców, osobista, dowcipna narracja, mocno skupiona na codzienności z jej drobnymi elementami i niuansami. Mi przypominało to trochę lekturę „Dzienników Bridget Johnes”, choć już z instagramem, twardymi narkotykami i z większa dozą tego, co trudne. Książka ta nadal jednak pisana tak, by jej czytelniczki mogły przy lekturze od czasu do czasu powtarzać w głowie frazę: „mam tak samo”. Opowieść po trosze gorzka, po trosze podnosząca na duchu i krzepiąca. O konfrontacji z samą sobą i współczesnymi modelami kobiecego życia.
Książka „Pies i ja” Kate Spicer stała się bestsellerem „The Sunday Times”. Polscy czytelnicy mogą po nią sięgnąć dzięki wydaniu Wydawnictwa Kobiece.