Najwyższy poziom wód Prosny wynosił w Kaliszu 308 cm. Zostały zalane osiedla: Majków, Piskorzewie, Rajsków. Pod wodą znalazło się około 600 ha gruntów, w tym m.in. plantacje owoców, warzyw. Uszkodzone zostały drogi i chodniki, domy, maszyny i urządzenia należące do firm.
Prezydent miasta Janusz Pęcherz ubolewał na sesji rady, że prognozy nie docierały do Kalisza na czas, a już na pewno nie były precyzyjne, przynajmniej w pierwszych dniach zagrożenia. "Dopiero na skutek naszych stanowczych żądań opracowano prognozę kulminacji stanów na Prośnie, ale sytuacja była już krytyczna" - mówił radnym.
Podkreślił, że miasto operacyjnie mogło liczyć tylko na siebie. "Niedopuszczalna jest sytuacja, gdy nie działa system ostrzegawczy, prognostyczny, a po powodzi w 1997 r. jego stworzenie ujęto w zasadniczych wnioskach na przyszłość" - powiedział.
Według prezydenta Pęcherz - zbiorniki retencyjne, mające chronić Kalisz, nie spełniły swojej roli. "W przypadku takich zbiorników zapomniano chyba o ich zasadniczej roli ochronnej. Gdyby je wcześniej opróżniono, na podstawie prognoz meteorologicznych, wówczas uniknęlibyśmy rozlania się rzek" - powiedział prezydent Kalisza.