Większość zwierząt została zagryziona. Miejscowi – w tym właściciel hodowli Roman Durowicz – uważają, że to były wilki. Pojawiają się jednak głosy, że mogły to być bezpańskie psy.
Doktor Sabina Pierużek-Nowak zwróciła się do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska o dodatkowe informacje i fotografie z oględzin hodowli po ataku. W tej chwili nie jest w stanie orzec, jakie drapieżniki go dokonały. Tymczasem – jak zwraca uwagę Jerzy Waszkowiak, badacz wilków – może być z tym problem. Jego zdaniem oględziny były powierzchowne, a inspektorzy nie zabezpieczyli nawet śladów sierści i nie wykonali telemetrycznych badań tropów.
Sprawa jest ważna, bo w przypadku ataku wilków Skarb Państwa musi wypłacić hodowcy odszkodowanie, a w przypadku ataku psów nie.