Dokument budzi wiele kontrowersji i jest powodem protestu części środowiska akademickiego - profesorów i studentów. Obawiają się oni, że ten dokument ograniczy wolność słowa i uniemożliwi prowadzenie badań naukowych w niektórych obszarach.
Zdaniem naukowców projekt zawiera sformułowania nieobecne w polskim porządku prawnym, które są nieostre, a ich interpretacja może być bardzo szeroka. Chodzi między innymi o zapis, który za molestowanie seksualne uznaje stosowanie niewłaściwych zaimków, czy odwoływanie się do tożsamości płciowej.
W komunikacie uniwersytet informuje, że wpłynęło ponad 80 uwag.
Są one bardzo różnorodne: od pełnego, entuzjastycznego poparcia po opinie krytyczne, kwestionujące wartość i potrzebę wprowadzania dokumentu
- pisze rzecznik UAM Małgorzata Rybczyńska.
Rektor uczelni prof. Bogumiła Kaniewska mówi, że celem "polityki równościowej i antydyskryminacyjnej" jest uspójnienie prowadzonych już działań i zbudowanie systemu działań antydyskryminacyjnych, ponieważ dotychczasowe prace w tym obszarze dowodzą, że tego typu działania mają miejsce w murach UAM. Podkreśla, że część uwag, zgłoszonych do dokumentu, zostanie uwzględniona.
Nie sposób uwzględnić wszystkich sugestii, zwłaszcza, że były one skrajnie zróżnicowane, stąd rozważeniu zostaną poddane te, które powtarzają się najczęściej lub też wskazują na niedociągnięcia projektu
- pisze prof. Kaniewska.
W najbliższy poniedziałek władze uczelni przedstawią ostateczny kształt projektu, nad którym pochylą się senatorowie UAM.