Ma szansę zdobyć na to unijne pieniądze, ale planowaną inwestycję utrudnia działający w tej chwili na starym dworcu punkt przeładunkowy. - Kolejarze chcieli go początkowo zlikwidować, ale w tej chwili są za jego pozostawieniem - mówi wójt Rokietnicy Bartosz Derech. - W tej chwili są dwie funkcje w jednym, czyli jest i dworzec pasażerski i jest punkt rozładunkowy. Jeżeli, by określić stan na dzisiaj, to mamy namiastkę dworca i namiastkę punktu rozładunkowego. Biorąc pod uwagę, że to jest sam środek miejscowości, to trudno mówić, że rezygnujemy z dworca na rzecz rozładunków. Priorytetem w tym zakresie jest dworzec dla pasażerów - podkreśla wójt.
Spotkanie w tej sprawie odbyło się w Urzędzie Gminy w Rokietnicy. Przedstawiciele kolei, którzy w nim uczestniczyli, nie chcieli się wypowiadać do mikrofonu. Andrzej Zwierzchowski ze spółki PKP PLK oświadczył, że kolej nie jest przeciwnikiem gminy, a z punktu przeładunkowego coraz częściej korzystają lokalni przedsiębiorcy - także mieszkańcy Rokietnicy.
Stanowisko wójta, by punkt przenieść w inne miejsce, popierają: wicemarszałek województwa Wojciech Jankowiak, który interweniował w tej sprawie u prezesa PKP PLK oraz samorządowcy ościennych gmin, w tym Poznania. Wójt mówi, że nie chce, by dworzec w Rokietnicy był prowizorką.
Jego zdaniem, jeśli ma pozostać w tym miejscu punkt rozładunkowy, będzie w takim wypadku z dworca kolejowego w Rokietnicy wieczna prowizorka, bo nie będzie to ani dworzec ani punkt rozładunkowy. W takim wypadku prawdopodobnie nie będzie można skorzystać ze środków unijnych na przebudowę tego dworca, bo on nie będzie spełniał standardów, które są dla tego typu obiektów narzucone.
Gmina planuje budowę nowego dworca razem z węzłem przesiadkowym w 2019 roku, w tym samym czasie kolej chce wyremontować perony. Według przedstawiciela kolei, obie strony mają dwa lata, by porozumieć się w sprawie dworca. Jego zdaniem w tych rozmowach powinni uczestniczyć także przedsiębiorcy, którzy korzystają z kolejowego punktu przeładunkowego.