Kierownik wyprawy Krzysztof Wielicki mówił w TVP Info, że Polacy będą oczekiwali na zaginionych jeszcze do piątku. Dodał jednak, że nie ma niemal żadnych szans na odnalezienie Tomasza Kowalskiego. Krzysztof Wielicki jako ostatni miał kontakt z zaginionymi wspinaczami. Łączność z 58-letnim Berbeką nawiązał po godzinie trzeciej rano czasu polskiego, gdy obaj wspinacze byli w okolicach szczeliny pod wierzchołkiem.
Dwaj pozostali, którzy oczekiwali do wczoraj na kolegów, zostali ewakuowani i są już w bazie. Artur Małek i Adam Bielecki wrócili w dobrej kondycji fizycznej i bez odmrożeń - informował wcześniej Artur Hajzer, szef projektu „Polski Himalaizm Zimowy 2010-2015". Wraz z nimi zszedł Karim Hayyat - pakistański pomocnik. Synoptycy zapowiadają na piątek załamanie pogody w rejonie masywu Karakorum. W czwartek rano z bazy III obozu na wysokość 7000 metrów wyszła dwójka pakistańskich wspinaczy. Na noc wrócą do bazy. Ich zadaniem będzie dodatkowy przegląd i obserwacja kopuły szczytowej z innego punktu niż baza.
Artur Hajzer napisał na Facebooku - w ciągu dnia 6 marca od kierownika wyprawy Krzysztofa Wielickiego dotarło więcej informacji porządkujących wydarzenia. Czterej himalaiści zdobywali szczyt kolejno ok. godziny 17-18.00, po czym bez zwłoki z/w na późną porę rozpoczynali zejście w dół. Chodziło o zejście jak najniżej zanim zapadną ciemności. Jako ostatni schodził Tomasz Kowalski. Przed nim szedł widoczny przez niego Maciej Berbeka.
Choć każdy z uczestników posiadał radiotelefon to łączność była utrzymywana jedynie z Tomkiem Kowalskim i Arturem Małkiem (u Adama przestroiła się częstotliwość, Maciej nie używał radia z niewiadomych względów). Tempo schodzenia Tomka i idącego przed nim Maćka zaraz po zdobyciu szczytu od pierwszych minut zejścia było dramatycznie wolne. Do ok. godz. 2.00 6 marca - wciągu aż 7-8 godzin marszu i wspinaczki w dół - pokonali oni odcinek prawie do przełęczy, który standardowo zajmuje ok. godzinę. Adam Bielecki osiągnął obóz IV na 7400 m ok. 21.00 5 marca. Artur Małek osiągnął obóz IV ok. 2.00 6 marca.
Tomasz Kowalski zgłosił kierownikowi przebywającemu w bazie, Krzysztofowi Wielickiemu, trudności z oddychaniem i ogólne osłabienie. Miał zażyć lekarstwa w/g instrukcji. W czasie schodzenia z przedwierzchołka Rocky Summit zaliczył mały upadek w efekcie którego wypiął mu się rak (metalowe kolce przypinane na butach umożliwiające chodzenie po lodzie - przyp. red). Podczas ostatniej łączności o 6.30 rano 6 marca meldował trudności z zapięciem tego raka. Mówił też, że widzi Macieja Berbekę. Tuż przed świtem widać było z bazy na wys. 4950 m światełko latarki na siodełku przełęczy. Rano jeden z pracowników bazy (kucharz) widział(?) postać pod przełęczą w okolicy szczelin (uznano, że to Maciej). Od 6.30 czasu lokalnego nie ma żadnego kontaktu z zaginionymi. Ostatnia rozmowa z Maciejem Berbeką miała miejsce na szczycie o 18.00. Maciej rozmawiał najprawdopodobniej z radia Tomka.
O świcie 6 marca z obozu II na 6200 m wyszedł do góry oczekujący tam w odwodzie Karim Hayyat i ok. 13.00 dotarł w/g raportu Wielickiego do szczelin. Wszedł prawdopodobnie na wysokość na ok 7700 m. Nie napotkał żadnych śladów, widział wszystkie szczegóły drogi aż do przełęczy i wycofał się do obozu IV. Dwójkę himalaistów uznano od tego momentu oficjalnie za zaginionych.
O godz. 21.30 Adam Bielecki, Amin Ullah i Shaheen Baig dotarli do bazy. Późnym wieczorem, na polecenie kierownika, z obozu IV na 7600 m zaczęli się wycofywać w dół Artur Małek i Karim Hayyat.
- Ścianę cały czas przez lunetę obserwuje z bazy Wielicki - przekazał Hajzer.
Kierownik wyprawy Krzysztof Wielicki pochodzi z Ostrzeszowa w południowej Wielkopolsce. Uznany za zaginionego, 27-latek Tomasz Kowalski, pochodzi z Dąbrowy Górniczej, ale w ostatnich latach związał się z Poznaniem, studiował na poznańskiej AWF, mieszka i prowadzi biznes w Poznaniu.
(IAR+Radio Merkury+Polski Himalaizm Zimowy)