Na jednośladzie zdobył m.in. – Śnieżnik. Od lat marzy jednak o podróży śladami dziadka, który najpierw był deportowany w głąb Związku Radzieckiego, a później przeszedł cały szlak Armii Andersa. - Na początek chciałbym zobaczyć Archangielsk, to był pierwszy obóz w którym pracował dziadek – mówi Mirosław Biszof, mieszkaniec Ujścia.
Ogólnie chodzi mi właśnie o wyjazd do Archangielska, ponieważ to był pierwszy punkt z tych wszystkich obozów, gdzie dziadek przebywał. Deportowano go tam podczas wojny, w 1939 roku. Oczywiście tych baraków, w których spał, to już zapewne nie ma. Tajga wszystko pochłonęła, takie informacje udało mi się zdobyć. Ale chodzi o to, by pobyć w tym Archangielsku kilka dni, oddychać tym samym powietrzem i potem wrócić. To niecałe 3 tys. kilometrów w jedną stronę. Dziennie chciałbym pokonywać od 100 do 150 kilometrów.
Pan Mirosław niedługo zamierza uruchomić specjalną zbiórkę pieniędzy, dzięki której chce sfinansować podróż. Prosi też chętne firmy o wsparcie, w zamian za reklamę. Całą podróż zamierza relacjonować na swoich blogu w mediach społecznościowych. Jeśli uda się zebrać odpowiednią kwotę, wyruszy w przyszłym roku.