Na szczęście udało się go szybko usunąć, ale 10-latka wciąż jeździ na leczenie do szpitala w Bydgoszczy. Tam otrzymała wiele pomocy, zauważyła też, że pielęgniarki przynoszą jej i innym dzieciom różne smakołyki, a czasami też zabawki. Okazało się, że panie kupują je za własne pieniądze.
Zarówno Nadia, jak i rodzice postanowili działać. Chcemy odciążyć pielęgniarki, zbieramy wszystko, co przyda się maluchom. Są to bajki, pisaki, zabawki – mówi mama dziewczynki Joanna Totoń.
Nadia się obawiała, że jeżeli paniom pielęgniarkom skończą się pieniądze, to inne dzieci nic nie dostaną. Powiedziałam jej, że coś wymyślimy. Pojechaliśmy wspólnie na oddział, chwilę pomyśleliśmy i wyszło, że najlepiej stworzyć taką zbiórkę. Więc jeżeli ktoś ma coś do przekazania dzieciom i jeżeli mieszka blisko (do 30 km), to my jesteśmy nawet w stanie po to przyjechać. Inny sposób to kurier lub poczta. My będziemy z Nadią jeździć jeszcze przez 10 miesięcy na leczenie, chemioterapię. Dlatego jesteśmy w stanie sami zawieźć wszystko do Centrum Onkologii w Bydgoszczy.
Dokładny adres, na który można dostarczyć dary, znajdziemy na prowadzonej przez rodziców stronie facebook "Nadia - Walcząca księżniczka". Co ważne, wszystkie przedmioty powinny być nowe, chodzi o obniżoną odporność dzieci i ryzyko niepotrzebnej infekcji.