Dziś Sąd Apelacyjny, w którym trwa proces odwoławczy "Ogóra", skonfrontował dwóch świadków doprowadzonych z zakładów karnych.
Jeden więzień miał namawiać drugiego do obciążenia "Ogóra" w sprawie o zabójstwo ochroniarza. W 2019 roku obaj przebywali w tym samym zakładzie karnym, według jednego z nich nawet w tej samej celi.
Namawiany więzień - mimo próśb, gróźb i obietnic - nie ugiął się i o całej sytuacji zawiadomił Sąd Apelacyjny. Zrobił to jednak dopiero teraz. Jak tłumaczył, usłyszał o wyroku 25-lat więzienia dla "Ogóra", dlatego wysłał pismo do sądu. Znał nawet, co było zaskoczeniem dla sędziów, sygnaturę sprawy "Ogóra".
Do obciążenia oskarżonego miał namawiać tego więźnia osadzony, o którym współwięźniowie mówili, że jest małym świadkiem koronnym i poszedł na współpracę z prokuraturą. Ten mężczyzna podczas konfrontacji w sądzie, zaprzeczył jednak, by nakłaniał kogokolwiek do składania zeznań przeciwko "Ogórowi". Nie rozpoznał też więźnia, z którym miał dzielić celę.
Ciąg dalszy procesu apelacyjnego "Ogóra" w przyszłym miesiącu.