Dziś Sąd Okręgowy w Poznaniu skazał Violettę K. na półtora roku więzienia w zawieszaniu na dwa lata. Kobieta musi też zapłacić poszkodowanym w sumie 70 tysięcy złotych zadośćuczynienia.
Sędzia Andrzej Klimowicz mówił, że wina kobiety nie budzi wątpliwości - pożar powstał od żaru z pieca. Sędzia powołał na opinię biegłego z dziedziny pożarnictwa.
Był otwarty piec kaflowy, otwarte jego drzwiczki i z tego pieca, jak wynika z opinii, było to jedyne źródło ognia, które spowodowało ten pożar. Nie żadne zaprószenie czy zwarcie instalacji elektrycznej, nie zatkanie komina, tylko to, że w pobliżu tego pieca kaflowego stała kanapa, na którą spadły iskry. Spowodowały zapalenie się kanapy i dalej wyposażenia mieszkania
- mówił sędzia.
Z mieszkania oskarżonej ogień drewnianą klatką schodową dostał się do mieszkania pokrzywdzonych. Obok sąsiada, który wyskoczył z okna i nie przeżył, poparzone zostały jego dzieci.
Kara wymierzona kobiecie jest zgodna z wnioskiem prokuratury. Prokurator Karol Talaga nie zamierza składać apelacji.
Sąd podzielił w stu procentach nasze zapatrywania zarówno, co do winy, jak i co do wymiaru kary. Myślę, że nie będzie podstaw do ewentualnego składania środka odwoławczego. W sprawie była opinia biegłych z zakresu psychiatrii i oni stwierdzili, że pani w momencie popełnienia zarzucanego jej czynu, była w pełni poczytalna i może odpowiadać za swoje zachowanie
- mówi Karol Talaga.
Violetta K. została oskarżona o nieumyślne spowodowanie pożaru. Twierdzi, że nie pamięta tego, co się wydarzyło. Dopiero w szpitalu dowiedziała się, że jej sąsiad nie przeżył. Już zapowiedziała, że będzie się odwoływać od dzisiejszego wyroku.
Do pożaru doszło w lutym ubiegłego roku. Cała kamienica spłonęła, jest w tej chwili rozbierana. Rodziny przeprowadziły się do innych mieszkań.