Leszczynianie zainkasowali dwa punkty, ale widmo spadku z ekstraligi wciąż nad nimi wisi. Niewiele brakowało, by już w niedzielę zespół mógł się już oswajać z 2. ekstraligą, bowiem goście prowadzili 33:27. Na wysokości zadania stanęli Kołodziej, Andrzej Lebiediew i Benjamin Cook.
"Męczyliśmy się dziś okrutnie i robiliśmy wszystko, by dobrze się ułożyło, ale mamy ogromnego pecha. Przed meczem spadł deszcz i choć nie był taki straszny, to mocno pozmieniał ten tor. A do tego mamy taki szpital, że masakra" - mówił po spotkaniu Kołodziej.
"Damian Ratajczak dziś wystąpił pierwszy raz po poważnej kontuzji, Grzesiek Zengota przyjechał prosto ze szpitala, bo po ostatnim meczu pojawiła się u niego przepuklina i praktycznie leżał przez cały tydzień. Andrzej Lebiediew też ma za sobą poważny wypadek i on może mówić, że go nic nie boli, ale ja widzę, że to nie jest ten sam Andrzej, co był. No i ja się też męczę po tych wszystkich urazach" - dodał.
To jednak wspomniani rekonwalescenci wzięli odpowiedzialność za wynik.
"Ci, co jadą z kontuzją, wiedzą, po co to robią. Są bardzo napędzeni tym, mimo że mają trudniej. Ważne jest to, że wygraliśmy, bo w przypadku innego wyniku byłoby niewesoło i nie wiadomo, w jakich nastrojach byśmy rozmawiali" - przyznał Kołodziej.
Wrocławianie przyjechali do Leszna osłabieni - od miesiąca uraz łokcia leczy Tai Woffinden, a do kontuzjowanych zawodników w czwartek dołączył Daniel Bewley. Pod nieobecność liderów z dobrej strony pokazał się młodzieżowiec Jakub Krawczyk.
"Widać, że jest progres, siedem punktów w czterech biegach to dobry wynik. Wracam do domu może nie szczęśliwy, bo przegraliśmy, ale też nie rozczarowany. Nie mieliśmy jakichś wielkich oczekiwań wobec siebie przed tym meczem, przyjechaliśmy bez dwóch podstawowych zawodników. Chcieliśmy powalczyć i myślę, że serce na torze zostawiliśmy. Z jednej strony szkoda, że nie udało się więcej wyszarpać tych punktów, żeby wygrać to spotkanie. Nie rozpaczamy, bo wiadomo, że i tak wszystko rozstrzygnie się w play off-ach" - stwierdził 20-letni zawodnik Betardu Sparty.
Trener gospodarzy Rafał Okoniewski też mógł odetchnąć po ostatnim wyścigu.
"Przed meczem wiedziałem, że będzie ciężko, mimo że rywale byli osłabieni. Często jest tak, że właśnie w takie zespoły wstępuje dodatkowa motywacja. Wiemy to po sobie. Sparta wysoko zawiesiła nam poprzeczkę. Do końca musieliśmy walczyć o te dwa punkty, bo mogło być różnie" - podsumował.
Na dwie kolejki przed końcem rundy zasadniczej wrocławianie zajmują trzecią lokatę i są niemal pewni udziału w play off-ie. Leszczynianie z dziewięcioma punktami nadal zajmują ostatnie miejsce w tabeli, a do rozegrania pozostały im mecze z Orlen Oil Motor Lublin (na wyjeździe) i przed własną publicznością z ebut.pl Stalą Gorzów.