To była pracowita noc dla chirurgów ze Szpitala Dziecięcego przy Krysiewicza w Poznaniu. Sporo było także innych zgłoszeń, niezwiązanych z fajerwerkami, ale ze świętowaniem Sylwestra - mówi rzecznik placówki Urszula Łaszyńska.
Dzieci poparzone od piekarników, dzieci, które gdzieś na trampolinie w nocy skakały i wpadły na jakiś drut, dzieci, które się przewróciły i okaleczyły sobie twarz. I oczywiście petardy, to się zdarza co roku. W latach ubiegłych mieliśmy zawsze po kilkanaście przypadków. Przeważnie byli to nastolatkowie. W tym roku wyjątkowo mieliśmy już 6-latka, który petardę trzymał w ręce i próbował ją odpalić. Doszło do poparzenia i nawet częściowej amputacji palca. Pozostałe trzy przypadki też były związane z zabawą petardami.
Dwójka poszkodowanych dzieci ma poparzone - na szczęście niegroźnie - górne partie ciała, a trzecie - uszkodzoną łydkę od petardy.
Pracowitą noc miał też personel szpitalnego oddziału ratunkowego w Lesznie. Na oddział trafiło blisko 50 pacjentów. Większość to były ofiary sylwestrowych fajerwerków.
Dwóch mężczyzn w wyniku odpalania petard doznało bardzo poważnych obrażeń oczu. Jednym z nich z rozerwaną gałką oczną zajęli się lekarze z oddziału okulistycznego. Tam też trafił drugi z mężczyzn, który doznał poparzenia obu gałek ocznych.
Lekarze z leszczyńskiego SOR musieli się zająć też pacjentami z urazami rąk, twarzy czy głowy. Rany te spowodowały również petardy. Wśród pacjentów byli również tacy, którzy doznali urazów, skręceń, podczas sylwestrowych tańców.
M.Konieczna/ J.Marciniak