Budżet obywatelski się sypie...

Uznał, że w 2006 roku nie mieli możliwości rozpoznania choroby, która zabiła 20-latkę.
Lekarze zostali oskarżeni o nieumyślne spowodowanie śmierci
pacjentki i jej dzieci. Sędzia Maciej Świergosz mówił, że wyrok
uniewinniający może nie odpowiadać zapotrzebowaniu społecznemu, ale sąd
nie może się kierować emocjami, tylko dowodami. Sędzia
podkreślał, że choroba, na którą cierpiała 20-latka, została
zdiagnozowana dopiero po pięciu latach od jej śmierci.
- Dotychczas na świecie w literaturze specjalistycznej opisano jedynie sto tego rodzaju przypadków. Biegli wskazywali przy tym, że możliwości diagnostyki w Polsce w 2006-ym, były niezwykle ograniczone, a najbliższa placówka, która była w stanie wykonać tego typu diagnostykę, znajdowała się wówczas w Bazylei w Szwajcarii, czyli jakieś 1100 km od Poznania. Czas wykonania takich badań wynosił wówczas około dwóch miesięcy - mówił sędzia.
Kobieta chorowała na bardzo rzadką chorobę, związaną z zaburzeniami krzepnięcia krwi. Gdy trafiła do szpitala w Poznaniu była w siódmym miesiącu ciąży. Najpierw zmarły jej nienarodzone dzieci, później ona. Prokurator po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku zdecyduje, czy skieruje kasację do Sądu Najwyższego.
Dzięki wiedzy o przyczynach śmierci kobiety udało się zdiagnozować i uratować jej rodzeństwo. Siostra urodziła zdrowe dziecko.