Grupa przyjaciół dotarła do hotelu w niedzielę po południu, ale długo się spokojem nie nacieszyła. W poniedziałek rano zostali wezwani przez obsługę hotelu, ta domagała się od polskich turystów pieniędzy za pobyt – 600 euro za pokój, a pokoje wynajęli dwa. Telefony do biura podróży na nic się zdały, podobnie było – jak mówią podróżni, z Mazowieckim Urzędem Marszałkowskim oraz ze służbami konsularnymi. Jak opowiada Amadeusz Kuźniarz, obsługa hotelu weszła do ich pokoi.
Wtargnęli do naszych pokoi. Koleżanka akurat się przebierała, kolega próbował wyrzucić z pokoju mężczyznę, ale on zaczął być agresywny. Śrubokrętem wymachiwał przed oczami. Zostaliśmy z tak zwanym otwartym balkonem, przez który mogliśmy wchodzić do pokoju. Z żoną jesteśmy parę miesięcy po ślubie. To miała być taka podróż poślubna, chcieliśmy wypocząć. Koszmar rozpoczął się w poniedziałek rano, a na Majorkę przylecieliśmy w niedzielę po południu.
Turyści ostatecznie opuścili hotel i znaleźli inny, w którym przenocowali na własny koszt. Sami musieli też zapłacić za jedzenie. Kilka godzin spędzili z bagażami na plaży. Ostatecznie pośrednik, przez którego kupowali wakacje, zorganizował im dzisiejszy lot do Poznania i nie musieli za niego płacić. Zapowiadają, że od biura Neckermann nie tylko będą domagać się zwrotu kosztów, ale też odszkodowania za straty moralne.