Były polityk Platformy Obywatelskiej zauważa, że "dotąd zawsze było tak, że ci, którzy chwytali władzę, sadzali do roboty swoich zaufanych prawników, aby kombinowali, jakich przepisów można by użyć, a jakie trzeba znowelizować, aby uderzyć w poprzedników".
Tym razem nowy obóz władzy doszedł do wniosku, że taki formalizm to niepotrzebne zawracanie głowy, albo też strata czasu, skoro sprawy można załatwić szybciej i prościej. No i w efekcie najpierw minister kultury obwieścił, że odwołał za jednym zamachem wszystkie władze w mediach państwowych, choć ustawy takie uprawnienie przyznają wyłącznie Radzie Mediów, a nie ministrowi. No a zaraz potem marszałek sejmu pozbawił mandatów poselskich dwóch posłów, ignorując fakt, iż oni zostali przez głowę państwa objęci prawem łaski
- pisze Rokita.
Jego zdaniem, "w ten sposób Sienkiewicz i Hołownia przechodzą do dziejów demokracji polskiej, jako twórcy doniosłego precedensu. Jest to precedens polegający na odrzuceniu przez władzę ustrojowych reguł gry, ustanowionych po to, aby walka polityczna nie przekształciła się w wolnoamerykankę. Jego trudne do przecenienia znaczenie polega na tym, że mecz toczy się dalej, ale już bez reguł".
Być może więc ustawy nadal w Polsce obowiązują, ale czy wszystkie, czy w całości, i czy aby na pewno? Po przełomie trzech ostatnich dni nikt nie może mieć takiej pewności
- zauważa Jan Maria Rokita.
Polityk jest zdania, że "liczyć możemy już raczej na prywatny strach ludzi władzy, albo działające jeszcze w nich hamulce moralne. Są przecież świadomi tego, że w polityce próba robienia wszystkiego, co się chce, musi w końcu okazać się szaleństwem".
Były lider Platformy Obywatelskiej uważa, że jego obecni koledzy "będą się więc bali posunąć zbyt daleko, wiedząc, że to prosta droga do wywołania chaotycznego i wściekłego oporu. Tym niemniej zrobiło się jakoś nieprzyjemnie ostro i groźnie" - podsumowuje Jan Maria Rokita.
źródło: dziennikpolski24.pl