Po tym, jak pojawiły się protesty przeciwko tej budowie burmistrz Adam Lewandowski najpierw zawiesił roboty, a teraz ostatecznie je przerwał. - Podjąłem taką decyzję jako reprezentant gminy, będącej właścicielem przedsiębiorstwa komunalnego, które jest inwestorem - tłumaczy Lewandowski.
- Cieszy mnie ta decyzja burmistrza - mówi jedna z mieszkanek osiedla. Protestujący bali się tego, z czym zwykle ludziom kojarzą się śmieci: smrodów, much i szczurów. Nie wierzyli w zapewnienia o pełnym bezpieczeństwie punktu.
I choć przeciwko budowie zjednoczyły się nawet różne siły polityczne w Śremie (Kukiz’15, Nowoczesna, PiS), to burmistrz mówi, że protest społeczny nie jest jedynym powodem, dla którego zdecydował o zaniechaniu budowy punktu przy ulicy Staszica. Jak wyjaśnia drugą przyczyną było to, iż spornego punktu przeładunku w tym miejscu nie ma w wojewódzkich planach gospodarki odpadami. Na pytanie, czy inwestor (przedsiębiorstwa usług komunalnych) o tym nie wiedział, burmistrz odpowiedział: "No z tego wynika, że gdzieś tam pominięto tę kwestię".
Lewandowski zapowiada, że ta inwestycja powstanie gdzie indziej: przy ulicy Grunwaldzkiej, pół kilometra od budynków mieszkalnych, za śremską odlewnią żeliwa.
Pytani przez nas mieszkańcy Jezioran chwilę myślą, po czym mówią: "Tam nikt nie mieszka, są same firmy, zatem może być". Więc ludziom wstępnie pasuje.