Gimnazja to porażka edukacyjna?

To kara dla mieszkańca Pierzchna w powiecie poznańskim, który w maju prądem zabił psa sąsiada. Wyrok Sądu Rejonowego w Środzie Wielkopolskiej nie podoba się obrońcom praw zwierząt, ale nie mają możliwości złożenia apelacji.
W maju Łukasz J. zamknął w klatce foksteriera należącego do sąsiada i zabił go prądem. Sędzia Szymon Szmyt zgodził się, że sprawca działał z premedytacją, ale nie – że ze szczególnym okrucieństwem. - Działanie ze szczególnym okrucieństwem - w rozumieniu przepisów - to działanie w sposób powolny, wyszukany, obliczony z premedytacją na zwiększenie i wydłużenie cierpień. W tym wypadku mieliśmy działanie sprawcy w zasadzie takie, jakie odbywają się w zwykłych ubojniach - powiedział.
Z oceną czynu nie zgodził się Tadeusz Perz ze Straży Ochrony Zwierząt. - Pies był polewany wodą, żeby zwiększyć przepływ prądu. To był proces długotrwały, to nie było kilka sekund - powiedział.
Ale sąd przyjął, że to nie trwało długo. I choć Tadeusz Perz ze Straży Ochrony Zwierząt tuż po wyroku zapowiedział rozważenie złożenia apelacji, to chyba powiedział na wyrost: przed procesem straż nie dopełniła bowiem formalności, pozwalających uznać ją za stronę.
Nieprawomocnym póki co wyrokiem sprawca ma zapłacić 2 tys. zł. nawiązki na rzecz schroniska dla bezdomnych zwierząt w Gaju oraz 1400 zł grzywny. W dniu zabicia psa zmarł ojciec oskarżonego Łukasza J., ale śledczy nie dopatrzyli się związku jednego z drugim. Nie było to także przedmiotem procesu. Sędzia zasugerował jedynie, że starszy mężczyzna nie wytrzymał stresu, wywołanego zamieszaniem spowodowanym przez zabicie psa.
Rafał Regulski/pś/int