Dzieci zauważyła starsza pani, która odprowadziła je do sąsiedniego przedszkola. Dopiero stamtąd maluchy trafiły do swojej placówki. Sprawę nagłośniły lokalne media. I to one powiadomiły policję, prokuraturę i wydział oświaty. Ale rodzice małych uciekinierów nie mieli pretensji do przedszkola i kategorycznie odmówili złożenia wniosku o karne ściganie przedszkolanki. W rezultacie sprawę umorzono. Mimo tego prezydent chce wyciągnąć konsekwencje.
Gdyby dyrektorka powiadomiła Wydział Oświaty zaraz po incydencie, sprawy pewnie by nie było. Czy kara jest zbyt surowa? Czy to ma być ostrzeżenie dla pozostałych przedszkoli? W Koninie dużo się dziś mówi o tym, że ucieczki maluchów z przedszkoli zdarzały się już wcześniej. Jednak nigdy nie były tak nagłaśniane jak ostatni przypadek w Przedszkolu nr 17.