"Miał ze sobą dwa noże" - mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu Łukasz Wawrzyniak.
Udało nam się ustalić sekwencję wydarzeń przed tym tragicznym zdarzeniem. Mężczyzna faktycznie zaczepiał ekspedientkę w jednym z osiedlowych sklepów. Pani nie obawiała się jego zachowania. Potem zaczepiał również innego mężczyznę w okolicy tego miejsca. Ten pan też to zignorował. Dopiero potem podszedł do grupki dzieci, stwierdził, że wszystkich zabije. Uderzył, zaatakował i zadał cios. To były sekundy. To było dynamiczne zdarzenie, on przechodził od jednej osoby do drugiej. Zobaczył, że jest grupka dzieci i po prostu zaatakował
- mówi Łukasz Wawrzyniak.
71-latek nadal jest w szpitalu. Prokuratura czeka na opinię lekarzy, czy można go przesłuchać. Na razie nie usłyszał zarzutów. Prokuratura wie, że mężczyzna leczył się neurologicznie i ta choroba spowodowała u niego zmiany w mózgu.
Wszystko wskazuje na to, że chłopiec był przypadkową ofiarą. Dziś zakończyła się sekcja zwłok 5-latka. Przyczyną śmierci Maurycego była rana kłuta klatki piersiowej. Chłopiec zmarł w szpitalu.
Świadkiem zabójstwa pięciolatka były inne dzieci, które razem z nim wyszły na wycieczkę z przedszkola na pocztę. "Raczej nie będą przesłuchiwane" - mówi prokurator Łukasz Wawrzyniak.
Rozważamy wszystkie możliwości procesowe. Uważam, że tutaj stan faktyczny jest na tyle jasny, że konieczność traumatyzowania tak małych dzieci nie jest zasadna, ale wszystkie możliwości procesowe zawsze w takiej sprawie są rozważane i brane pod uwagę. Mamy bezpośrednich świadków i samego zdarzenia i zatrzymania, zabezpieczyliśmy monitoring. Te wszystkie kwestie wskazują, że mężczyzna ten dopuścił się tego zabójstwa
- mówi Łukasz Wawrzyniak.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej Łukasz Wawrzyniak dodaje, że śledczy mają 48 godzin na podstawienie zarzutów. Gdy w tym czasie nie będzie to możliwe, a mężczyzna nadal będzie w szpitalu, śledczy będą czekać na zgodę lekarzy. Wtedy zostanie wydany kolejny nakaz zatrzymania mężczyzny, zostaną mu postawione zarzuty, a do sądu trafi wniosek o areszt. Niewykluczone, że w sprawie już teraz będą musieli wypowiedzieć się biegli.
71-latek mieszkał z siostrą niedaleko od miejsca zdarzenia, w kamienicy. Nie był wcześniej karany ani notowany.