20-latek przyznał się do spowodowania śmierci swojego przyjaciela, ale zaznaczył, że nie chciał go zabić. Prokurator oskarżył Dawida F. o dokonanie zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem.
Tragedia wydarzyła się w listopadzie ubiegłego roku. 17-latek został skatowany. Zmarł w poznańskim szpitalu. Miał tak zmasakrowaną głowę, że matka rozpoznawała go po tatuażu.
Wielokrotnie zadawał ze znaczą siłą uderzenia rękoma, kopał go po głowie, twarzy i całym ciele, mimo doprowadzenia leżącego na ziemi i krwawiącego pokrzywdzonego do stanu bezbronności
- mówił prokurator Piotr Krystek.
Dawid F. w sądzie powiedział, że był uzależniony od narkotyków, ale chciał skończyć z nałogiem, bo miał rozpocząć studia na Politechnice Poznańskiej. W dniu tragedii pił z Mateuszem alkohol, za jego namową wziął leki uspokajające. Do kłótni między nastolatkami doszło po tym, jak oskarżony zaczął podejrzewać, że 17-latek dosypał mu narkotyk do drinka.
W sądzie oskarżony płacząc, próbował przeprosić rodzinę Mateusza.
Pragnę państwa z całego serca przeprosić. Chciałbym cofnąć czas. Ja naprawdę tego bardzo żałuję, tak naprawdę nigdy nie chciałem czegoś takiego uczynić
- mówił oskarżony.
Oddaj mi Mateusza, oddaj mi moje dziecko
- krzyczała matka ofiary.
Oskarżony twierdzi, że pamięta, jak zadał Mateuszowi tylko dwa ciosy. Matka 17-latka przyszła dziś do sądu ze zdjęciem syna. Postawiła je na ławie oskarżyciela.