Zawrotną karierę zrobiło ostatnio określenie "słoiki". Powstało w Warszawie i może niektórym wydawać się nieco pogardliwe. Pod artykułami dotyczącymi stolicy już od jakiegoś czasu pojawiały się komentarze typu - "słoiki wyjechały do domów po jedzenie - nie będzie korków". Samo słowo "słoiki" w tym przypadku brzmi trochę pogardliwie i wskazuje na to, że miejscowi, mówiąc delikatnie, nie przepadają za przyjezdnymi.
Słoki to ludzie, którzy pracują w Warszawie w tygodniu, a na weekend wracają do swoich rodzinnych miast i miejscowości. A w poniedziałek rano przyjeżdżają do Warszawy wioząc w bagażnikach samochodów i torbach podróżnych... słoiki z jedzeniem, które pozwala obniżyć koszty życia w stolicy. Czy "słoiki" przyjeżdżają też do Poznania? I skąd?
Chcemy się zapytać co Poznaniowi dają przybysze z innych miast czyli ci, którzy przyjeżdżają tu pracować i na weekendy wracają do rodzinnych domów, ale także ci, którzy przyjechali, zobaczyli i... stwierdzili, że zostają na zawsze. Jedni uważają, że nowa krew ma inne spojrzenie na miasto i rozbija lokalne układy. Inni - że słoiki zabierają pracę i przez nich zanikają stare, poznańskie wartości. Powstaje też pytanie - kiedy przybysz z zewnątrz staje się poznaniakiem? Ile lat trzeba mieszkać w stolicy Wielkopolski by móc tak o sobie powiedzieć?
Czy rodowici poznaniacy umieją strzec swojej "poznańskości" i jak przyjmują nowych? Jak przybysze spoza miasta czują się u nas i czy potrafią zaakceptować cechy, tradycje, przyzwyczajenia poznaniaków? Jak je widzą?Jak zmienili i jak zmieniają Poznań? Takie pytania nurtują nas nie od dziś.
Poznaniacy są specyficzni i wiele cech i zwyczajów rodowitych mieszkańców stolicy Wielkopolski często wywołuje zdziwienie na twarzach mieszkańców innych części kraju - chociażby zwyczaj chodzenia na słodkie w niedzielne popołudnie. Nie każdy nas rozumie gdy stary poznaniak wtrąca gwarę do codziennej mowy. Ale też Poznaniowi się zazdrości (albo zazdrościło) - solidności, pracowitości i porządku.
Socjolog z Uniwersytetu Adama Mickiewicza, profesor Ryszard Cichocki wiele czasu poświęcił badaniu jakości życia w mieście, jego mieszkańców zna można powiedzieć od podszewki. Mówi, ze jest poznaniakiem, utożsamia się z miastem - chociaż pochodzi ... ze Szczecina. Zapytaliśmy więc profesora czy jego zdaniem poznaniacy nie lubią przybyszów z zewnątrz.
Poznaniacy są nieufni ale z drugiej strony - "przybysze" inaczej patrzą na Poznań i na to, co się tu dzieje. Doświadczył tego Robert Kaźmierczak, od niedawna dyrektor Wydziału Kultury Urzędu Miasta Poznania, ściągnięty z Jarocina. Nasza reporterka - poznanianka rodowita, szukała opinii takich jak ona - rodowitych poznaniaków. Udała się więc na święto dzielnicy Łazarz, stanęła przy stoisku, gdzie przygotowywano tradycyjne poznańskie danie "ślepe ryby" i... wyciągnęła mikrofon.
Rodowici poznaniacy często podkreślają swoje poznańskie korzenie. Ale wcale nie tak łatwo znaleźć osobę, która z dziada pradziada jest poznaniakiem. Np. miejski i osiedlowy radny z Łazarza Wojciech Wośkowiak pochodzi... z Wolsztyna.
Co zaskakuje przybyszów spoza Poznania? Czy poznaniacy lubią przyjezdnych? Czy "słoiki" są także u nas? Zapraszamy do dyskusji na antenie i w internecie.