Spłonęła sala zabaw, z której korzystało 30 przedszkolaków. W środku - jak relacjonuje dyrektor i właścicielka przedszkola Anna Rajska - znaleziono butelki po benzynie i kamienie. Swąd spalenizny czuć już na zewnątrz.
- Sprawcy przeszli przez dwa płoty. Jeden jest rozdarty od góry do dołu, furtka jest wygięta, otwarta na oścież. Ktoś to musiał zaplanować, nie mam pojęcia dlaczego. Będzie to wyjaśniać policja. Mnie się to nie mieści w głowie, nie rozumiem tego. Straty wynoszą nie mniej niż półtora miliona złotych.
W pożarze nikt nie ucierpiał, ale wyposażenie piętra zupełnie się spaliło - to zabawki, meble, sprzęt. Jak mówi pani Anna, z dymem poszedł dorobek wielu lat pracy. - Nie braliśmy kredytów, powoli to wszystko kupowaliśmy i urządzaliśmy - opowiada. Teraz poszukuje tymczasowego lokum na potrzeby przedszkola. Powinna to być sala o powierzchni przynajmniej 100 metrów kwadratowych, z dostępem do łazienki, najlepiej na Górczynie lub Świerczewie.