Zatrzymany w tej sprawie mężczyzna przyznał się do winy i najprawdopodobniej dobrowolnie podda się karze.
Policja dziś oficjalnie zapoznała poszkodowanego posła z zeznaniami sprawcy. Poseł Górski potwierdza, że sprawa nie wiąże się z jego działalnością ani polityczną ani biznesową. "To błaha sprawa, nie związana z moją osobą, dotycząca wygłupu, a nie poważnych spraw. Wydaje się, że podejrzanemu chodziło o moją żonę" - dodaje poseł.
Przed miesiącem Górski oddał swojego land rovera do warsztatu na poznańskich Wierzbięcicach. Gdy mechanicy na podnośniku zobaczyli foliowy worek, a w nim czarną skrzynkę wielkości książki, okoliczne ulice zamknięto na kilka godzin, bo policja podejrzewała, że to bomba. Okazało się jednak, że był to lokalizator GPS pozwalający namierzyć i śledzić pozycję samochodu.