Przed budynkiem rozpoczęli modlitwę, rozwinęli też antyaborcyjny transparent. Po kilkunastu minutach policja zmusiła ich do wyjścia poza ogrodzenie szpitala, gdzie w większej grupie (kilkudziesięcioosobowej) odmówiono modlitwę - mówi Adam Brawata z Fundacji Pro Prawo Do Życia.
W tym szpitalu w zeszłym roku aborterzy zabili 86 nienarodzonych dzieci. Jest to straszna zbrodnia, te dzieci nie mogą się same bronić. Jesteśmy tu, żeby na plakatach pokazać, jak ta zbrodnia wygląda, dwa - żeby modlić się za nawrócenie tych sprawców, a trzy żeby pokazać, co tu się dzieje, jakie tu jest wg nas ludobójstwo.
Modlitwa trwała około pół godziny. Próbowały ją zakłócić trzy działaczki partii Razem, odziane w tęczowe maseczki i chusty. Twierdziły, że działacze Fundacji powinni mieć założone maseczki. Nagrywały modlących się, prowadziły transmisję na żywo.
Módlcie się w kościele, a nie pod szpitalem. Jednak nie jesteście za życiem, bo jakbyście byli za życiem, to byście nie narażały tego życia.
"Te osoby są za zabijaniem, więc próbują zakłócić nasze zgromadzenie" - komentował Adam Brawata. Zgromadzenia Fundacja Pro organizuje tu od dwóch lat. Jedna z działeczek Razem została zatrzymana przez policję. Wcześniej próbowała przeszkodzić modlącym się, poproszona przez policję o dowód tożsamości - odmówiła. Później próbowała uciec, dogonili ją policjanci i ponownie prosili o dowód tożsamości. Po kolejnej odmowie została siłą wniesiona do radiowozu.