W odpowiedzi na krytykę starosta Ireneusz Kozecki przysłał do naszej redakcji stanowisko, w którym broni decyzji o nagrodach i apeluje, żeby opierać na liczbach i faktach.
"W ostatnim pełnym roku poprzedniej kadencji 2013 dochody powiatu były o 8 milionów niższe niż w 2017". Na przestrzeni tych 4 lat nakłady na inwestycje wzrosły 10-krotnie, a wolne środki niemal 6-krotnie. Mimo tych różnic średnia wysokość nagród wzrosła tylko o nieco ponad 400 złotych. A łączna w 2013 roku wyniosła 420 tysięcy. "Podkreślić należy, że część wypłaconych w 2017 roku nagród to środki pochodzące z dotacji budżetu państwa, a przeznaczonych wyłącznie na nagrody, co wynikało z bardzo dobrej realizacji zadań zleconych przez wojewodę".
Co do dysproporcji w nagrodach, a zwłaszcza wysokich dla pracowników funkcyjnych - starosta przywołuje przykład sekretarza i skarbnika. Ich podstawowe wynagrodzenie było w ubiegłym roku na podobnym poziomie, co w roku 2013. Od tego jednak czasu ich obowiązki podwoiły się - co wynikało z polityki starostwa polegającej na redukcji stanowisk kierowniczych.
Przecież nasz ukochany prezydent, religijnym i przedwyborczym entuzjazmem uniesion wymodlił; „Ojczyznę dojną racz nam wrócić panie”.
Katolicki bóg słów prezydenta wysłuchał i obecnym władzom w dojeniu ojczyzny (Katolicki bóg jest Polakiem) jak może tak pomaga.
Przykładem prawie dwa miliony nagród, jakie przyznali sobie ministrowie prezydenta czy premiera.
Ba! Nawet Szyszko czy ten minister od San Escobar za wybitne osiągnięcia także po kilkadziesiąt tysięcy złotych nagrody dostali.
Więc co tu się dziwić staroście. Przykład idzie z góry.
Niedługo do dojenia ojczyzny kolejne rzesze urzędasów dołączą.