Jeszcze wczoraj po południu nieoficjalne ustalenia mówiły, że przed eksplozją martwa była jedna z mieszkanek. Jej głowę znaleziono dopiero po kilku godzinach poszukiwań. W nocy pojawiła się informacja, że nie żyła wtedy już także inna kobieta.
Sprawcą zbrodni ma być mąż jednej z tych kobiet, który dzień wcześniej przyjechał zza granicy. Polska Agencja Prasowa donosi, że mężczyzna doprowadzając do wybuchu gazu chciał popełnić samobójstwo. Takie mają być ostatnie ustalenia śledczych. Prokuratura ani policja nie potwierdzają tych informacji. Jak mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, Magdalena Mazur-Prus, jest za wcześnie na stawianie takich tez. Oficjalne śledztwo trwa od wczoraj, przeprowadzono już pierwszą sekcję zwłok.
Tymczasem w nocy na gruzowisku zakończyły się działania straży pożarnej. Ratownicy od niedzielnego poranka cegła po cegle przeszukiwali miejsce zdarzenia. Bilans tragedii to pięć ofiar śmiertelnych i ponad 20 osób zostało rannych. Teraz na miejsce katastrofy może wjechać ciężki sprzęt, służący do rozbiórki.
Potencjalny sprawca miał przeżyć. W ciężkim stanie, pilnowany przez policję, ma przebywać w jednym z poznańskich szpitali. W kamienicy zginęły trzy kobiety i dwaj mężczyźni. W poniedziałek rozpoczęły się sekcje zwłok. Prokuratura bierze pod uwagę różne hipotezy - o szczegółach nie chce jednak mówić. Na miejscu wybuchu pracuje kilku prokuratorów. Śledczy gromadzą też dokumentację, dotyczącą mieszkańców i budynku.
Zdaniem śledczych, bezpośrednią przyczyną katastrofy był wybuch gazy w jednym z mieszkań na pierwszym piętrze. Zwłoki właściciela lokalu, Mirosława K., nosiły największe ślady wybuchu świadczące o tym, iż znajdował się on maksymalnie blisko epicentrum wybuchu.