Mężczyzna nie przyznał się do napadu. Mówił, że jego usposobienie nie pozwalałoby mu nikogo skrzywdzić.
Oskarżony w czerwcu wszedł do sklepu w centrum Kalisza, był kompletnie pijany i wymachując nożem zażądał wydania pieniędzy. Jak mówi prokurator Adam Handke, posługując się trzymanym w ręku nożem i grożąc użyciem przemocy w postaci okaleczenia twarzy zażądał wydania pieniędzy, jednak zamierzonego celu nie osiągnął z uwagi na opór pokrzywdzonej.
Czynu tego dopuścił się w ciągu 5 lat po odbyciu kary, co najmniej 6 miesięcy pozbawienia wolności za umyślne przestępstwo podobne.
Oskarżony twierdzi, że nie pamięta dokładnie co robił tego dnia. Kilka godzin wcześniej stracił brata, który rzucił się z okna kamienicy. Był - jak mówi - w szoku.
Przyznaję się do gróźb karalnych i przyznaję się do tego, że wszedłem z nożem i nim wymachiwałem, ale nie przyznaję się do tego, że żądałem wydania gotówki.
Ekspedientka, która zeznawała dziś przed sądem poprosiła o to, by wyprowadzić oskarżonego z sali rozpraw, bo bała się składać przy nim zeznania. - Wyciągnął nóż i stwierdził, że mi potnie twarz - mówiła.
Oskarżony przeprosił pokrzywdzoną i wyraził żal za to, co zrobił. Grozi mu do 12 lat więzienia. Ale w związku z tym, że działał w recydywie wyrok może być o połowę wyższy.