Prokuratura oskarżyła go usiłowanie zabójstwa. Mężczyzna przyznał się do zadawania ciosów maczetą, ale nie do próby morderstwa.
W styczniu ubiegłego roku oskarżony przyjechał po Marzenę samochodem. Mieli wspólnie zamieszkać. Doszło jednak między nimi do kłótni. Mężczyzna wyjął z samochodu maczetę i zaczął dziewczynie zadawać ciosy.
- Grożąc jej pozbawieniem życia, przez kierowanie w jej stronę słów: "zabiję cię", "potnę cię", uderzył Marzenę pięścią w twarz, a następnie po jej przewróceniu na ziemię, zadawał jej uderzenia narzędziem w postaci maczety - mówiła w sądzie prokurator.
Ciosy zadawał po rękach, nogach i twarzy. Odciął kobiecie palec. - Narażając ją tym samym na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, lecz zamierzonego celu nie osiągnął z uwagi na opór pokrzywdzonej - dodała prokurator.
Oskarżony pamięta, jak zaczął zadawać ciosy na oślep. - Zrobiła ze mnie głupka, bo nie chciała ze mną jechać - mówił w sądzie oskarżony. Po zatrzymaniu przez policję okazało się, że Bartosz K. był pod wpływem narkotyków. W sądzie przekonywał jednak, że zażył je dopiero przed szpitalem, już po ataku.
To nie było pierwsze takie zachowanie oskarżonego. Wcześniej zaatakował na drodze kierowcę. Zajechał mu drogę, podszedł do niego z maczetą i ukradł telefon. Pokrzywdzony w sądzie ze szczegółami opowiedział, co się wydarzyło. Oskarżony zaprzecza, że do takiego zdarzenia w ogóle doszło.